Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych i Prokuratura Rejonowa Lublin Północ bada okoliczności tragicznego wypadku w Radawcu, w którym zginął 17-letni spadochroniarz.
W sobotę po południu podczas skoków szkoleniowych młody mieszkaniec Warszawy spadł na płytę lotniska i zginął na miejscu. – Wspólnie z 20 innymi skoczkami znajdował się na pokładzie samolotu. Wykonywał skok z wysokości około 1000 metrów. Policjanci na miejscu sprawdzili stan trzeźwości instruktorów. Wszyscy byli trzeźwi – informuje st. sierż. Kamil Karbowniczek z lubelskiej policji.
17-latek szkolenie spadochronowe przeszedł w ubiegłym roku, jak nieoficjalnie dowiedziało się Radio Lublin, w swoim liceum o profilu wojskowym w Warszawie. – W tym roku zgodnie z procedurami miał przypomnienie szkolenia. W sumie w 2018 r. wykonał pięć skoków. Tego dnia był to jego drugi – mówi instruktor spadochronowy Aeroklubu Lubelskiego w Radawcu, Tomasz Wziątek. – To są skoki „na linę”, czyli wyskakując z samolotu on nie otwiera sam spadochronu, tylko lina desantowa wyciąga spadochron z pokrowca. Trzeba mieć za sobą co najmniej 10 skoków, żeby móc samemu otwierać spadochron.
Nieznane są przyczyny wypadku. Prokurator zlecił sekcję zwłok 17-latka. Zabezpieczona została dokumentacja lotu i sprzęt. Sprawdzane będzie m.in. to, czy dochowano wszystkich zasad bezpieczeństwa.
ZAlew / opr. ToMa
Fot. KWP Lublin
CZYTAJ TAKŻE: Tragedia na lotnisku. Nie żyje spadochroniarz