Tony gnijących ubrań i szczury. „Tu nie da się żyć”

ci2

Miała być sortownia ubrań – są tony gnijącej odzieży pod gołym niebem. Taki widok pod oknami mają mieszkańcy Owni w gminie Ryki.  

W lipcu ubiegłego roku jeden z lubelskich przedsiębiorców na wydzierżawioną działkę zaczął nawozić odzież. Według mieszkańców w ciągu prawie trzech miesięcy przyjechało tam około 50 tirów wypełnionych między innymi ubraniami. Sortownia jednak nie powstała, a mieszkańcy zostali z osobliwym widokiem za oknami.  

– Tu wszystko jest: torebki, galanteria, plastikowe butelki, worki. Chcę sprzedać dom, ale nie mogę – każdy widzi tutaj te śmieci – mówi Maria Jędrych, właścicielka sąsiedniej posesji.

– Dowiedzieliśmy się, że na działce w Owni nawożone są odpady – przyznaje Ireneusz Kurek, Wydział Gospodarki Komunalnej, Nieruchomości i Zagospodarowania Przestrzennego, Urząd Miejski w Rykach. – Według przedsiębiorcy jest to odzież używana, która składowana jest bez zadaszenia. Trudno wyobrazić sobie, by nadawała się do użytku. Gmina zrobiła wszystko, co możliwe – wydawała decyzję nakazującą usunięcie, postanowienie o nałożeniu grzywny i złożyła zawiadomienie do prokuratury.

„Tu nie da się żyć”

– Tu nie da się żyć, a jak wychowywać dzieci czy wyjść na spacer? Moja kotka przyniosła 11 szczurów! Myślałam, że to legalne. Rozmawiałam z tym panem, po jego opowieści myślałam, że coś tutaj będzie. Miała powstać hala, gdzie miało to być przebierane. Odpady miały być dodatkiem do paliwa alternatywnego.

Miała być sortownia

– Według planów właściciel miał budować sortownię – wyjaśnia Ireneusz Kurek. – Wystąpił do starostwa powiatowego z wnioskiem o uzyskanie pozwolenia na zbieranie i transport odpadów. Wniosek był niekompletny, do tej pory nie był on uzupełniony i takiego pozwolenia nie uzyskał. Przechowywanie odzieży w taki sposób, jak na tej działce, powoduje jej gnicie. Związki z odzieży przedostają się do gruntu.

– Same ubrania nie są zagrożeniem epidemiologicznym – zauważa Grażyna Rybak, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rykach. – Może wydobywać się z nich nieprzyjemny zapach. Istnieje też możliwość, że zagnieżdżą się tam gryzonie. W obowiązku właściciela posesji jest zabezpieczenie, by one się nie rozprzestrzeniały.  

Śmieci mają zniknąć

– Właściciel działki zobowiązał się, że będzie wywoził odzież, ale tego nie widać – przyznaje Ireneusz Kurek. – Tu nic się nie dzieje. Nikt się tym nie interesuje – wtórują mieszkańcy. – Tu nikt nie będzie chciał mieszkać.

Poprzez Urząd Miejski w Rykach Radio Lublin próbowało skontaktować się z przedsiębiorcą, który jest odpowiedzialny za przywiezienie ubrań do Owni. Nie chciał on jednak rozmawiać z mediami. Na ostateczne wywiezienie odzieży ma czas do końca lipca.

ŁuG

Fot. Łukasz Grabczak

Exit mobile version