Brak opadów daje się we znaki rolnikom i działkowcom na terenie województwa lubelskiego, ale jego skutki zaczynają też odczuwać samorządowcy zaopatrujący mieszkańców w wodę.
W gminach Hańsk i Siedliszcze wystosowali oni apele o ograniczenie zużycia wody do podlewania ogródków i trawników, nawet pod groźbą czasowego wstrzymania dostaw.
Co prawda we wtorek, 12 czerwca Lubelszczyznę nawiedziły wyczekiwane od tygodni opady, ale to za mało, by sytuacja się poprawiła.
– Deszcz padał zbyt krótko – mówi właścicielka szkółki krzewów i drzew w Michałowie koło Urszulina, Ewa Trześniak. – Powinno padać co najmniej przez 2-3 dni, żeby efekt był widoczny. Ziemia jest już wysuszona, dosłownie spękana, wilgotna tylko z wierzchu. Głębiej jest po prostu sucho.
– Wystosowaliśmy apel, aby oszczędnie podlewać, żebyśmy nie musieli w jakiś sposób ograniczyć dostawy wody – wyjaśnia Janusz Wilgocki, prezes Przedsiębiorstwa Usługowo-Produkcyjnego Hańsku, które dystrybuuje wodę na terenie tej gminy.
– Sam podlewam. Natomiast na tym terenie do kilku lat istnieje problem deficytu wody. Poziom wód gruntowych znacznie się obniżył. Dziennie „wydobywamy” 260 metrów sześciennych wody, podczas gdy normalnie pobieramy 110 m sześciennych – informuje wójt gminy Hańsk, Marek Kopieniak.
– Kolejny weekend brakowało trochę wody, bo z całego zbiornika w Woli Korybutowej została przepompowana w ciągu kilku godzin – opowiada burmistrz Siedliszcza, Hieronim Zonik. – W Polsce jest deficyt wody, dlatego należy ją oszczędzać, żeby żyć w zgodzie ze sobą i natura.
Jak przyznaje burmistrz Hieronim Zonik, są tacy mieszkańcy, którzy nielegalnie pod osłoną nocy czerpią wodę z gminnych hydrantów.
DoG / opr. ToMa
Fot. pixabay.com