11 marca – pierwszą w Polsce niedzielą z ograniczonym handem. Czy przyzwyczailiśmy się do tego zakaz? – Tak – powiedziała na antenie Radia Lublin dr Justyna Kowalczyk (na zdjęciu) z Lubelskiej Pracowni Umiejętności Społecznych. – To jest jeden z zakazów, który był bardzo głośno i emocjonalnie komentowany. Straszono nas różnymi rzeczami między innymi tym, że spadnie liczba zatrudnionych, zabraknie nam dostępu do świeżego pieczywa czy innych dóbr, które zapomnimy kupić w sobotę. Okazało się, że problem z otwartymi miejscami, w których kupimy podstawowe towary nie istnieje, bo one nadal są. Natomiast galeria handlowa nie musi być dla nas otwarta w niedzielę, ponieważ zaczynamy troszeczkę inaczej spędzać ten wolny czas – dodaje.
– To jest kwestia tego co my robimy, kiedy nie idziemy do galerii handlowej, żeby tam pochodzić i pooglądać. Nie mówię o kupowaniu – zaznacza socjolog dr Kowalczyk. – My nie jesteśmy do końca pewni jak ten dzień chcemy spędzać. Stąd ten telewizor oraz Internet. Ostatnie badania wskazują, że to jest najczęstsza forma spędzania wolnego czasu, o ile nie ma dobrej pogody. Jeżeli ona sprzyja to jesteśmy skłonni wyjść z domu i spędzić czas na świeżym powietrzu. To co cieszy, to fakt, że najczęściej robimy to w gronie bliskich. Przyznam szczerze, że nie znalazłam badań potwierdzających tezę, że ruszyliśmy się spod telewizora i aktywnie spędzamy czas, chociaż podróżując po Europie i widząc jak ludzie biegają to my również zaczęliśmy coraz częściej uprawiać jogging, jeździć, korzystać z aktywnego wypoczynku – dodaje.
JB
Fot. Tomasz Najda
CZYTAJ: Wysoki stopień respektowania ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele