Miał być mur porośnięty bluszczem, a jest najdłuższa w Polsce ściana pokryta graffiti. Mowa o murach wzdłuż drogi pieszo-rowerowej przy al. Solidarności na wysokości Ogrodu Botanicznego i Muzeum Wsi Lubelskiej. Graffiti jest pozostałością ubiegłorocznej akcji „Meeting of Styles”.
Rada Kultury Przestrzeni wystosowała w tej sprawie list otwarty do prezydenta Lublina, Krzysztofa Żuka.
– Nastąpiła znaczna degradacja krajobrazu – mówi zastępca przewodniczącego Rady, Bolesław Stelmach. – List otwarty do prezydenta jest formą krzyku rozpaczy Rady Kultury Przestrzeni, która od lat próbuje prowadzić w Lublinie w różnych miejscach i przy różnych okazjach jakąś kulturę budowania. Należy to odczytywać jako rodzaj apelu ludzi, którzy znają się na tym i którym leży na sercu ład przestrzenny w Lublinie, żeby urzędnicy, którzy wydają decyzje w tym mieście, myśleli o jakości przestrzeni – dodaje.
– Graffiti powstało na murze w części obwodnicy – mówi Grażyna Szymczak, dyrektor Ogrodu Botanicznego UMCS. – Jest bardzo dobrze widoczne, wyraźne i kolorowe. Ponieważ ta część ogrodu nie jest jeszcze na nowo zagospodarowana, zieleń nam tego nie zasłania. Trzeba wielu lat, żeby to zostało osłonięte. Pozostaje tylko kwestia tego czy mamy zasłaniać? Zieleń byłaby na pewno lepsza niż graffiti – dodaje.
– Jest to ta być może najdłuższa ściana graffiti w Polsce, czyli – można powiedzieć – produkt marketingowy Lublina, ale w miejscu, które nie pasuje, bo nie jest żadnym środowiskiem dla graffiti – mówi Marcin Skrzypek z Forum Kultury Przestrzeni. – To dosyć sztuczne dla graffiti miejsce, otaczające Ogród Botaniczny, czyli miejsce wyciszenia, w którym raczej chodzi o kolorowe kwiatki niż o kolorowe litery. Z drugiej strony brak bluszczy, które teraz zaczynają odrastać.
– Jeśli chodzi o bluszcz, to przed wykonaniem tego graffiti była wykonana ekspertyza, która potwierdziła, że ten bluszcz się nie przyjął – mówi Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta Lublina. W związku z tym jeszcze przed przystąpieniem do tych prac było wiadomo, że ten bluszcz będzie trzeba nasadzić ponownie. To się wydarzy po miesiącach letnich. W momencie kiedy takie nasadzenia będą mogły być wykonane, ta sama grupa, która będzie prowadziła jeszcze prace artystyczne, będzie dokonywała tych nasadzeń.
– Dla mnie lepsza byłaby zieleń, natomiast jest to przestrzeń otwarta i może wejść tam każdy. Wchodzą tam osoby, które malują graffiti nie na zamówienie czy w ramach zorganizowanej akcji, tylko przypadkowo. Jakość tego graffiti może być różna. Zanim w zeszłym roku powstało graffiti w ramach tej zorganizowanej imprezy, były różne inne kolorowe napisy, obrazki – różnej jakości, na pewno gorszej niż te, które są w tej chwili – mówi Grażyna Szymczak.
– To jest gaszenie pożaru benzyną – stwierdza Marcin Skrzypek. – Grafficiarze pojawiają się wszędzie i coś tam sobie marzą, ale to jest prawdziwe graffiti, dzikie, nielegalne. Jestem nawet w stanie je zaakceptować i to nie powoduje niszczenia sadzonek bluszczowych i tej całej przestrzeni na tak wielkiej długości muru. Tamto były punktowe ingerencje, a to, co jest teraz, jest po całości, po wszystkich możliwych wystających kawałkach betonu.
– Po rozmowach, które były prowadzone jeszcze w ubiegłym roku doszło do ustaleń, zgodnie z którymi ta sama grupa przystąpi po pierwsze do zamalowania wszystkiego na kolor zielony, po drugie zaś, na tym zielonym tle powstaną nowe formy graffiti, które mają się wpisać się w to miejsce. Mamy nadzieję, że wpiszą się w oczekiwania mieszkańców i będą lepiej odbierane przez audytorów.
Tegoroczne „Meeting of Styles” jest zaplanowane na początek sierpnia. Lubelski Ratusz dopuszcza możliwość, że powstałe w ramach tej edycji graffiti zostanie obrośnięte bluszczem i w ten sposób stworzy jedną kompozycję. Bluszcz na pokrycie murów potrzebuje kilku lat.
MaK (opr. DySzcz)
Fot. W Lublinie powstało gigantyczne graffiti, 06.08.2017, Piotr Michalski /archiwum/