Kosmetyczka czy lekarz – kto może poprawiać urodę Polaków

kosmetyczka

Toczy się spór o to, kto może poprawiać urodę Polaków – lekarze czy kosmetolodzy i kosmetyczki. W tle konfliktu pojawiają się niemałe pieniądze. Resort zdrowia chce, żeby zabiegi medycyny estetycznej mogli wykonywać tylko lekarze. Z kolei kosmetolodzy przekonują o swoich wysokich kwalifikacjach i doświadczeniu.

Klienci mogą poczuć się zdezorientowani. – To pozorny spór, bo my lekarze nie zabiegamy, aby komukolwiek odebrać kompetencje lub parę złotych za to, co chcą zarobić. Nam zależy na bezpieczeństwie zdrowotnym ludzi – twierdzi Marek Stankiewicz, rzecznik prasowy Lubelskiej Izby Lekarskiej. – Na tym, aby zabiegi, zastrzyki czy punkcje były wykonywane przez osoby kompetentne, a substancje wstrzykiwane do ciała ludzkiego były atestowane i znane. Tutaj chodzi o upiększanie swojego ciała, medycyna się tym nie zajmuje. Stąd też ograniczenia z Narodowego Funduszu Zdrowia, że refundowane są zabiegi, które chronią życie, zdrowie, a nie upiększają ciało.

Prawo nie wyjaśnia

– Chcę powiedzieć o silnej potrzebie regulacji rynku estetycznego, który zagwarantuje bezpieczeństwo klientom korzystających z takich usług – wyjaśnia Izabela Rozwadowska, stowarzyszenie Krajowa Izba Kosmetologii, wiceprzewodnicząca ds. kontaktu z mediami. – Dotyczy to regulacji samego zawody kosmetologa, jak i reszty środowiska. Kosmetolog to ok. 20% specjalistów w branży beauty, bo za takie osoby uważają się m.in. kosmetyczki. W tej chwili nie istnieją przepisy, które regulowałyby zakres kompetencji. Kosmetolog to osoba, która kończy naukę na uczelni wyższej, zaś kosmetyczka czy manicurzystka są to osoby kończące kilkudniowe kursy. Według polskiego prawa każdy może prowadzić gabinet kosmetyczny. Nie ma żadnych regulacji kto może tam pracować, kto wykonuje dane zabiegi. Nikt nie weryfikuje wykształcenia danej osoby. Stąd też narodził się problem związany z zabiegami inwazyjnymi, ponieważ popyt na nie jest ogromny, a grupa osób przypisujących sobie prawo do ich wykonywania również.

Ministerstwo chce konsultacji

Ministerstwo Zdrowia chce, aby w ramach szerokich konsultacji udało się wyszczególnić czynności, które może wykonywać kosmetolog lub technik usług kosmetycznych oraz określić granice dla działań samodzielnych i tych możliwych do wykonania pod nadzorem lekarza. W przesłanym do Radia Lublin stanowisku resortu czytamy, że „zabiegu związane z ingerencją w tkanki powłok skórnych powinny być wykonywane wyłącznie przez lekarzy, jako przedstawicieli grupy zawodowej legitymującej się specjalistycznym zakresem wiedzy teoretycznej i praktycznej. Takiego zakresu wiedzy, jaki posiadają lekarze nie uzyskują absolwenci ani kierunku studiów kosmetologia, ani absolwenci szkół policealnych kształcących w zawodzie technika usług kosmetycznych, ani tym bardziej uczestnicy różnego rodzaju kursów kosmetycznych, których to regulacja zawodów pozostaje poza właściwością ministra zdrowia.

Kosmetyczka to nie kosmetolog

– Tutaj chodzi o różnicowanie między kosmetologiem a kosmetyczką – przyznaje Agnieszka Gontarz-Kasprzak, kosmetolog, nauczyciel akademicki. – Nawet według norm prawnych kosmetolog jest specjalistą ochrony zdrowia. Kosmetyczka jest pracownikiem usług i sprzedawcą. Są też oskarżenia, że prowadzimy swoją działalność preparatami gorszej jakości medycznej niewiadomego pochodzenia. Odpowiedzialny kosmetolog będzie kupował preparaty naprawdę dobrej klasy, po wcześniej przebytych, odpowiednich szkoleniach. Nie ma możliwości zakupienia ich przed takimi szkoleniami, firmy się zabezpieczają.

– Granica między kosmetologią a lekarzem dermatologiem coraz bardziej jest zamazywana. Często kosmetolodzy czy kosmetyczki współpracują z lekarzami i mają sporą wiedzę. Wszystko zależy od tego czy dobywa się to pod nadzorem lekarza, czujnym okiem medycznym, które potrafi łatwo i bez trudu wyłapać błędy – dodaje Marek Stankiewicz.

Gabinety kosmetyczne to jednak nie jedyne miejsca, gdzie naruszana jest tzw. ciągłość powłok skórnych. Warto pamiętać o salonach tatuażu czy kolczykowania – tam również usług nie świadczą lekarze, a klienci teoretycznie mogą być narażeni na powikłania, reakcje alergiczne czy uszkodzenie zakończeń nerwowych.

PrzeG

Fot. pixabay.com

Exit mobile version