Opady deszczu wstrzymały żniwa i rolnicy czekają na lepszą pogodę. Tymczasem w powiecie chełmskim żniwo zbiera… afrykański pomór świń.
Tylko w ciągu tygodnia wykryto kilka nowych ognisk i wybito ponad 2,5 tysiąca sztuk trzody chlewnej. Od światu trwa pakowanie na ciężarówki stada wybitego wieczorem w miejscowości Hruszów w gminie Rejowiec. To 26 ognisko ASF w powiecie chełmskim, a zarazem największe.
– W tym gospodarstwie było 1822 sztuki świń. Wyniki wyszły dodatnie, stwierdzono wirusa w próbkach, stąd też decyzja o likwidacji stada – przyznaje Agnieszka Lis, powiatowy lekarz weterynarii w Chełmie. – W gospodarstwie były zachowane zasady bioasekuracji.
Kto jest winny sprowadzeniu wirusa?
– To byli czyści ludzie, pilnowali i dbali o to. To ich ciężka praca i chleb, co teraz? – zastanawiają się sąsiedzi.
Kilka dni wcześniej ognisko stwierdzono u sąsiada. – Skoro za płotem ma się dwie chore świnie to trudno, aby i w tym dużym gospodarstwie one nie zachorowały. Odległość między budynkami to 2-3 metry – dodaje Agnieszka Lis.
Mieszkańcy mówią, że ognisko u sąsiada nie było przypadkiem. – Potwierdzam, że tam nie były przestrzegane zasady bioasekuracji – zaznacza powiatowy lekarz weterynarii. – W takich przypadkach, jeśli ognisko jest w skutek nie przestrzegania zasad, to przekazujemy sprawę do organów ścigania.
Bioasekuracja to podstawa
Kilka takich spraw trafiło już na biurka śledczych. Szczególnie mali hodowcy bagatelizują rolę bioasekuracji w walce z wirusem ASF mimo szeroko zakrojonej kampanii informacyjnej. – Często hodowcy uważają, że samo wyłożenie maty lub dywanu ma działać jak talizman. Tak nie jest. Trzeba po tym przejść, a to powinno być nasączone. Nawet jeśli to samoróbka to trzeba używać tak, by działało.
Co z wybijaniem dzików?
Dużym problemem są wciąż dziki, które roznoszą wirusa. Podczas poniedziałkowej wizyty w Chełmie minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski krytykował myśliwych za opieszałość w ostrzale dzików. – Nie jesteśmy w stanie wybić dzików inaczej niż rękoma myśliwych – mówił. – Tylko oni wiedzą, gdzie można go zastać, tylko oni mają pozwolenia na broń i możliwość strzelania. Na poziomie kół łowieckich jest to chyba niezrozumiałe.
Mirosław Blacha, łowczy koła łowieckiego nr 23 „Szarak” w Chełmie nie zgadza się z tymi zarzutami. – To nie prawda, że nie rozumiemy i się nie przykładamy. Po każdym znalezieniu dzika penetrujemy teren w promieniu 3 kilometrów. To działania, za które nie pobieramy żadnych opłat. Społecznie angażujemy się i realizujemy odstrzał na ile jest to możliwe. Wykonujemy również odstrzał sanitarny, który w 50% jest realizowany. To 14 dzików w odstrzale sanitarnym. Nie ukrywam, że będzie trudno wykonać to minimum, bardziej zrealizujemy plan pozyskania poprzez wpisanie upadków, niż przez pozyskanie w sposób naturalny.
– Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że chodzenie do lasu, gdzie są dziki i później nie przestrzeganie bioasekuracji powoduje, że sami przynosimy sobie wirusa – zaznacza Agnieszka Lis.
W ostatnich dniach kolejne ogniska afrykańskiego pomoru świń wykryto również w powiatach włodawskim czy radzyńskim.
DoG
Fot. Dominik Gil