Lublinianie upamiętnili 75. rocznicę tzw. Krwawej Niedzieli. Była ona punktem kulminacyjnym rzezi wołyńskiej. Szacuje się, że 11 lipca 1943 roku na Kresach Wschodnich z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło kilka tysięcy Polaków.
W Lublinie dzisiaj (11.07) odsłonięto pomnik ku czci Ofiar Wołynia. – Rzeź wołyńska to jedna z najtragiczniejszych kart we współczesnej historii Polski – mówił podczas mszy w kościele garnizonowym w Lublinie, ksiądz podpułkownik Andrzej Piersiak. – Czym innym są działania wojenne, a czym innym wymordowanie 130 tysięcy cywilów – niewinnych ludzi, kobiet i dzieci, z niewyobrażalnym okrucieństwem, w ramach czystek etnicznych. Czym to się różni od Holocaustu? Chyba tylko liczbą zamordowanych.
Miejsce pamięci
– Około 30% mieszkańców Lublina ma korzenie kresowe. Czy oprócz tego pomnika jest jakieś miejsce, gdzie mogliby oni zapalić lampkę dla swoich, którzy leżą w trawach, krzakach czy studniach? – zauważa Zdzisław Koguciuk, przewodniczący obywatelskiej inicjatywy budowy pomnika Ofiar Wołynia w Lublinie. – Trzeba tę pamięć przekazać młodym pokoleniom, by wiedzieli, ku przestrodze, że w historii doszło do takiego zdarzenia.
Niewyobrażalna rzeź
– Rzeź wołyńska trwała bardzo długo – od początku lutego 1943 aż po rok 1947, zaś na Kresach Wschodnich do roku 1945 – tłumaczy dr Robert Derewenda, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. – Największa przeprowadzona wówczas akcja wydarzyła się 11 lipca 1943 roku. Wtedy odbył się zmasowany atak na 99 polskich wsi. Szacujemy, że mogło wówczas zginąć ponad 8 tysięcy osób. Brakuje słów, by opisać tę zbrodnię. Była to rzeź. Ukraińcy mordowali Polaków w bestialski sposób – za pomocą wideł, kos, siekier; rozbijano ludzkie ciała, wyjmowano noworodki z brzucha. Robiono rzeczy, które nam by nie przyszły do głowy. W ten sposób chciano terrorem wystraszyć ludność polską mieszkającą na Wołyniu. Przeprowadzano takie mordy, by Polacy, którzy je przeżyją, uciekli ze strachu.
– Do dziś mnie to boli. Nie stałbym tutaj, gdybym został rozstrzelany, zabity siekierą czy młotem – przyznaje Albin Sulikowski, urodzony w Koźlińskim Majdanie. – Jestem świadkiem tych morderstw. Strzelali automatami. Były pootwierane drzwi i okna, a wiatr niósł. Do dziś trzymają mnie dreszcze. Ja to wszystko widziałem.
Wołyń współcześnie
– Dziś na Wołyń nie ma enklaw polskości. Pozostały polskie budynki, głównie zniszczone kościoły. Trudno mówić o pamięci w miejscach, gdzie Polacy zostali wymordowani. Szacujemy, że ok. 1300 miejsc mordu nadal nie zostało upamiętnionych – dodaje historyk Derewenda.
Historycy szacują, że podczas ludobójstwa na Wołyniu mogło zginąć ponad 100 tysięcy Polaków. Odsłonięty dzisiaj pomnik stanął na Skwerze Ofiar Wołynia przy ulicy Głębokiej.
MaTo
Fot. 75. rocznica Krwawej Niedzieli, Lublin, 11.07.2018, fot. Mirosław Trembecki