O 7.00 rano pielęgniarki z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ulicy Jaczewskiego w Lublinie rozpoczęły strajk. Część z nich odeszła od łóżek pacjentów; placówka pracuje w ograniczonym zakresie.
W poniedziałek, 9 lipca odbyło się kolejne spotkanie związkowców z władzami placówki. Protestujący przedstawili regulamin strajku, kompromisu jednak nie udało się wypracować.
– W regulaminie jest, że, jeśli osoba, która bierze udział w strajku, dostanie telefon ze swojego oddziału, że tam się coś nagłego dzieje, natychmiast udaje się na oddział. Ale do tej pory nie dostaliśmy ani jednego takiego telefonu. Oddziały intensywnej terapii są zabezpieczone, a na pozostałych znajdują się przynajmniej 1-2 pielęgniarki – informuje sekretarz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy SPSK nr 4 w Lublinie Dorota Ronek.
– To prawda. Jednak na niektórych oddziałach mamy dużą liczbę pacjentów i ta jedna pielęgniarka nie wystarcza – stwierdza Kamil Golema, radca prawny Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4. – W tej chwili szpital działa w ograniczonym zakresie. Wszystkie hospitalizowane osoby mają zapewnioną opiekę, natomiast nie przyjmujemy nowych pacjentów, chyba, że jest zagrożone życie. Pacjenci gotowi do wyjścia ze szpitala są wypisywani. Może jednak zaistnieć taki przypadek, że niektórzy chorzy zostaną przeniesieni do innych szpitali, bo nie będziemy w stanie zapewnić im odpowiedniego udzielania świadczeń zdrowotnych. Ale obecnie nie ma to miejsca.
– Sytuacja jest dynamiczna. Organizacja związkowa nie do końca z nami współpracuje, nie mamy wiec informacji: ile osób strajkuje, kto przystąpił do protestu, a kto nie. Zbieramy te dane we własnym zakresie od pielęgniarek oddziałowych – dodaje Kamil Golema.
Pacjenci różnie komentują strajk pielęgniarek: jedni uważają że najbardziej na nim cierpią chorzy, inni wspierają pielęgniarki i je rozumieją. – Często jest to jedyny sposób, by dana grupa zawodowa została zauważona. Innej możliwości nie ma – uważa jedna z pacjentek. – Bardzo źle robią, że strajkują, bo ludzie potrzebują pomocy. Lepiej, żeby powróciły do pracy. Pielęgniarki są potrzebne. Każdy mówi, że ma niską płacę i chciałby więcej. Bardzo źle robią, że strajkują, bo ludzie potrzebują pomocy – przeciwnego zdania się kolejne.
– Pracujemy ponad siły. Jesteśmy przeciążone. Starzejemy się i nie mamy siły. Jest nas coraz mniej. Mamy dosyć warunków, w których pracujemy. Pensja, jaką dostajemy na konto, wynosi 2,5 tys. zł. Do tego dochodzą dodatki za noce. Ale jeśli za 9 nocnych dyżurów w miesiącu dostajemy 500 zł, to co to są za pieniądze? A zdrowia nikt nam nie zwróci – mówią pielęgniarki.
– Od 3 lat jesteśmy w sporze zbiorowym, teraz mamy ostatnią prostą. Od dyrekcji zależy, ile to będzie trwało – jak ważny będzie wynik ekonomiczny, a jak pacjent. Jeśli to pacjenci okażą się ważniejsi, to strajk jeszcze dziś się zakończy, a jeżeli wynik ekonomiczny, to protest będzie trwał – wyjaśnia Dorota Ronek.
Dodajmy, że w pełnej obsadzie pracują cztery oddziały: intensywnej terapii, intensywnego nadzoru kardiologicznego i noworodkowego oraz szpitalny oddział ratunkowy. Przy czym na SOR przyjmowani są pacjenci bez konieczności hospitalizacji.
Na wtorek, 10 lipca zapowiedziano kolejne rozmowy związkowców i dyrekcji SPSK4 z wojewodą lubelskim. Spotkanie takie, które odbyło się w poniedziałek, 9 lipca, zakończyło się fiaskiem.
ZAlew / opr. ToMa
Fot. Agata Zalewska
CZYTAJ TAKŻE:
Pielęgniarki ze szpitala przy ul. Jaczewskiego rozpoczęły strajk