– Polarnik, podróżnik, pisarz – takie są zawody Marka Kamińskiego. Podróżuje od ponad 40 lat, zaliczywszy „po drodze” w jednym, 1995 roku, bez pomocy zewnętrznej oba bieguny.
Zaś 16 kwietnia 2018 roku zapowiedział, że zamierza przejechać z Polski do Japonii samochodem, nie zostawiając po sobie żadnych śladów szkodliwej obecności człowieka. Jak postanowił, tak zrobił. Opowiada o tym – jako jednym z pierwszych – Słuchaczom Radia Lublin.
Refleksje na gorąco – wprost z Tokio przekazał Jackowi Bieniaszkiewiczowi.
Podróżnik pokonał samochodem elektrycznym 13 tys. kilometrów. – Przejechałem przez państwa bałtyckie, Rosję, Syberię, Mongolie, Chiny, Koreę do Japonii. To nie było łatwe zadanie. Stacje szybkiego ładowania skończyły się właściwie w Moskwie. Jedna była też w Ułan Bator, ale tak naprawdę mogłem liczyć tylko na siebie i na własną pomysłowość. Mówię w 8 językach, więc łatwo było mi zapytać, gdzie mogę naładować samochód z gniazdka. Niełatwo było również przejechać przez Syberię i Pustynię Gobi. W Mongolii było dużo problemów z jakością dróg. Są tam takie dziury, które łatwo mogą spowodować utratę koła – opowiada Marek Kamiński.
Podróżnik bardzo cieszy się z tego, że podróżował pojazdem napędzanym elektrycznością. – Jakość podróży jest całkiem inna. Różnica pomiędzy samochodem spalinowym a elektrycznym jest taka jak między telefonem analogowym a smatfonem. Kiedy widziałem samochody benzynowe, wydawało mi się, że mijam jakieś skamieniałości – dodaje Marek Kamiński.
JB / opr. ToMa
Fot. nadesłane