Siedemnasty raz pawłowski jarmark udowadnia, że „ginące zawody” można promować i ratować od zapomnienia.
W centrum Pawłowa w powiecie chełmskim swoje wyroby i produkty prezentują dziesiątki wystawców, nie tylko z Lubelszczyzny.
Jak podkreślają organizatorzy, impreza spełnia swoją misję. – Są konkursy, pokazy i warsztaty, żeby każdy mógł zasiąść za kołem garncarskim i spróbować zawodu. W ten sposób zachęcamy młodzież do kultywowania tradycji – mówi kierownik Gminnego Ośrodka Kultury w Pawłowie, Andrzej Kosz.
Poćwiczyć „ginący zawód” można to zrobić między innymi na stoisku z kołem garncarskim i glinianymi naczyniami, które najmłodsi lepią i malują.
– To, co wynika z naszej kultury i tradycji zanika, a takie jarmarki przypominają nam o tym, co jest naprawdę polskie i ważne – mówi jedna z odwiedzających imprezę.
Podczas jarmarku prezentowano też bednarstwo, praktykowane przez wieki w Pawłowie. Wiele lat temu rzemiosło to było podstawą życia wielu tutejszych rodzin. – Dziś wiele osób wraca do tradycji – stwierdza reprezentujący rodzinę bednarską Posturzyńskich z Pawłowa, Leszek Kupracz. – Trzeba czuć drewno, a jego zapach musi sprawiać przyjemność. Reszty można się nauczyć. Materiał ten jest dość przyjemny w pracy. Jeśli się go lubi, będzie się to robić, tak jak powinno, z sercem.
Także kowalstwo na Lubelszczyźnie ma bogate tradycje. – Dobrze ma się zwłaszcza artystyczne i użytkowe – mówi kowal z Chełma, Krzysztof Marczydło. – Jest zapotrzebowanie na wieszaki, zestawy kominkowe, kute balustrady, inne niż w wielkich marketach.
W Pawłowie prezentowane są także smakołyki oraz tańce, śpiewy i stroje ludowe.
DoG / opr. ToMa
Fot. Dominik Gil