Skruszeni wandale zapłacili za swój wybryk. Skruchę wywołało nieco bezprawne ultimatum postawione przez poszkodowanego i niechciana sława.
W niedzielny wczesny poranek troje młodych ludzi zniszczyło szyld jednego z klubów przy ul. Narutowicza w Lublinie. Nie wiedzieli jednak, że ich wyczyn zarejestrowały kamery monitoringu. Jeszcze tego samego dnia zobaczyli swoje zdjęcia z zasłoniętymi oczami w portalach społecznościowych i ogólnopolskich mediach.
Właściciel zażądał zwrotu pieniędzy za zniszczony szyld. W przeciwnym razie miał opublikować wizerunki sprawców.
– Chciałem też zawiadomić policję – mówi Kamil Kowalik, właściciel klubu. – Wielokrotnie słyszałem lub doświadczałem sytuacji, kiedy komuś skradziono telefon i sprawa była umarzana po kilku tygodniach ze względu na niską szkodliwość czynu. Stwierdziliśmy, że jeśli ktoś zobaczy siebie, to się trochę przestraszy i jednak postara się naprawić swój błąd.
– Publikacja wizerunku nagranego kamerą monitoringu sprawcy szkody czy przestępstwa przez właściciela danego lokalu będzie niestety niezgodna z przepisami – mówi Daniel Łopatek, radca prawny. – Ustawodawca chroni jako dobro najwyższe dobro osobiste danego człowieka. Właściciel przedsiębiorstwa czy sklepu, który został zniszczony, poprzez publikację wizerunku sprawcy naraża się na możliwość wniesienia przeciwko niemu powództwa cywilnego ochrony dóbr osobistych. To ciężko sobie wyobrazić, ale prawo tak stanowi. Co więcej, na gruncie prawa karnego jest możliwość, że taka osoba w skrajnym przypadku mogłaby wnieść przeciwko publikującemu wizerunek prywatny akt oskarżenia o zniesławienie.
– Moim zdaniem, w państwie prawa przestępca powinien się martwić o to, co zrobił – mówi Kamil Kowalik.
– Nie mając zgody osoby, której monitoring dotyczy, nie powinniśmy takiego wizerunku upubliczniać – mówi Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Czym innym jest sąd, policja. Tutaj prowadzący postępowanie decyduje o tym, czy taki monitoring można upublicznić. W przypadku takim, że ktoś coś zniszczy i właściciel to zarejestruje, powinien to przekazać policji. To policja ewentualnie decyduje wtedy o upublicznieniu takiego wizerunku – dodaje.
– Wieszaliśmy wizerunki złodziei na witrynie sklepu, co skutkowało tym, że albo się sami zgłaszali, żeby to zdjąć i chcieli to uregulować, albo ich sąsiedzi, rodzice, znajomi – mówi Dawid Adamski, właściciel sklepu przy ul. Pana Balcera. – W każdym przypadku zakończyło się to dla nas pozytywnie – dodaje.
– Udało się znaleźć osobę odpowiedzialną za zniszczenie naszego szyldu. Zgodnie z umową, pani zapłaciła za szkody. Nie kontynuujemy sprawy. Nie zgłaszam tego na policję. Niech to będzie przestrogą dla innych, którzy pod wpływem alkoholu, mają różne pomysły jak urozmaicić sobie noc – mówi Kamil Kowalik.
W tym wypadku działanie na granicy prawa okazało się skuteczne. Prawnicy przestrzegają jednak przed zbyt swobodnym posługiwaniem się cudzym wizerunkiem.
PG (opr. DySzcz)