Zdrowa osoba widzi w miarę równy chodnik. Poruszająca się na wózku inwalidzkim – czuje wszystkie nierówności, wysokie krawężniki, wystające studzienki i ubytki nawierzchni.
Te przeszkody, na kilkusetmetrowym odcinku między dwiema pętlami autobusowymi w lubelskiej dzielnicy Czuby, pokazali dziś (08.08.) dziennikarzom działacze społeczni.
Na spacer zaprosili: poruszająca się na wózku inwalidzkim Barbara Jurkowska i pchający ten wózek Krzysztof Wiśniewski.
– Chodnik jest pozornie prosty, ale bardzo trudno mi się prowadzi wózek. Są studzienki, żywopłot zawęża nam drogę. Dopiero jadąc na takim wózku albo go pchając, widać, gdzie i jakie te problemy są. To bardzo zmienia perspektywę – stwierdza Krzysztof Wiśniewski. – Przykładem, jak poprawiając życie jednym, utrudnić je innym, jest wyniesienie chodnika do góry. Z jednej strony to bardzo dobrze, ponieważ uspokaja ruch, ale z drugiej strony zostało to tak zrobione, że utrudnia poruszanie się osobom niepełnosprawnym.
– Te progi nie są niewielkie. Są naprawdę ogromne, jeżeli trzeba je pokonać. Trzeba być bardzo sprawnym – mówi Barbara Jurkowska. – W niektórych miejscach chodnik jest nierówny, są wypukłości przy studzienkach. Wydaje się, że jest to mało. Jednak jeżeli ktoś mieszka w tym miejscu, to największą trudnością jest pokonanie tego niby niskiego krawężnika.
– Taki spacer jak dzisiejszy jest dobrym diagnostą problemów. Szczególnie, jeżeli bierze w nim udział osoba, która może precyzyjnie wskazać, gdzie napotyka niedogodności, a my możemy je usunąć – stwierdza Karol Kieliszek z Biura Prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin. – Przedstawiony został problem z wysokimi krawężnikami. Postaramy dołożyć się do nich podlewkę asfaltową, która będzie swoistym podjazdem dla wózków.
– Jeżeli będziemy mieli chodniki, którymi będzie dobrze poruszać się wózkiem inwalidzkim, wygodnie będzie wszystkim, choćby matkom z dziećmi – uważa Krzysztof Wiśniewski.
– Podstawą jest możliwość wyjścia z domu. Możemy mieć aquaparki czy urzędy dostosowane dla osób niepełnosprawnych, ale najważniejsza jest możność pójścia na spacer czy do najbliższego warzywniaka, żeby pobyć z ludźmi. Najgorsze jest to, że spora część osób z niepełnosprawnościami, szczególnie ruchowymi, jest uwięziona w domu. Każdy człowiek w pewnym momencie potrzebuje płaskiego chodnika, może przez miesiąc, ale może też przez całe życie – dodaje Barbara Jurkowska.
Trasa, która przeszli dziennikarze ze społecznikami wiodła przez tereny należące do: miasta, wspólnot mieszkaniowych, spółdzielni mieszkaniowej. Urzędnicy obiecali jednak, że w ciągu miesiąca największe nierówności znikną.
PaSe / opr. ToMa
Fot. Sebastian Pawlak