Prawdziwi ludzie lasu dostrzegają w darach przyrody coś więcej. Obrodziły dęby. Niby nic wielkiego. Przetworów się z tego nie zrobi – ot, co najwyżej ludzika dla dzieci. Nic bardziej mylnego. Przede wszystkim natura dębu jest taka, że urodzaj zdarza się raz na kilka lat. Wysyp żołędzi oznacza pełną stołówkę dla wielu zwierząt, zaczynając od najbardziej znanych amatorów dębowych owoców, czyli dzików. Dla nich to wielki przysmak. Nie muszą wychodzić na odkryte pola i tam na ścierniskach szukać tego, czego nie zebrali rolnicy. Wystarczy pójść pod jakiegoś dąbczaka i pod jego koroną do woli się najeść. Żołędzi jest tyle, że jeszcze zimą w poszukiwaniu pokarmu dziki będą buchtowały w dąbrowach.
O żołędziach porozmawiamy m.in. z Ewą Szary – rzecznikiem RDLP w Lublinie.
Do usłyszenia po 9.00 – Magdalena Lipiec-Jaremek.
Fot. DySzcz