Długie 23 lata fani czarnego sportu nad Bystrzycą czekali, by lubelska drużyna znów znalazła się w żużlowej ekstraklasie. Ich marzenia spełnili wczoraj (23.09) zawodnicy Speed Car Motoru, pokonując w rewanżowym spotkaniu finałowym Nice I ligi drużynę ROW-u Rybnik.
Motor nie tylko wygrał mecz, ale i w wielkim stylu wjechał do najlepszej ligi świata. A jeszcze tydzień temu, po spotkaniu w Rybniku, to zespół ROW-u miał powody do zadowolenia. Na własnym torze 12-krotni mistrzowie Polski wypracowali 14-punktową przewagę i w dość komfortowej sytuacji przyjechali do Lublina. Motor odrobił jednak stratę z nawiązką, wygrywając 53:37.
– Podeszliśmy do tego bardzo zmotywowani – mówił po zawodach Dawid Lampart.
– Było trochę punktów do odrobienia i zdawaliśmy sobie z tego sprawę – dodawał Oskar Bober. – To nas zmotywowało, bo wiedzieliśmy, że od początku musimy ostro zaatakować.
Sukces Motoru przerósł nawet oczekiwania dyrektora sportowego klubu, Jakuba Kępy. – Nie zakładałem tego w najmilszych planach – mówił. – Zakładaliśmy awans do fazy play-off, natomiast po meczu półfinałowym gdzieś to zielone światełko pojawiło się w tunelu i dawało nam cień nadziei, że możemy tego dokonać.
I rzeczywiście się udało – wczoraj, jak i przez cały sezon, na torze brylowali Andreas Jonsson i Robert Lambert. Ich z pewnością lubelscy działacze chcieliby zostawić w składzie drużyny na kolejny sezon. Na razie jednak o personaliach nikt nie chce mówić. By walczyć w Ekstralidze o coś więcej niż utrzymanie, na pewno zespół potrzebuje wzmocnień, a to wiąże się z rosnącymi kosztami.
– Potrzebny jest dużo większy budżet, ale najważniejsze, że jest sukces sportowy, który daje nam motywację do tego, żeby działać. Gdyby tego sukcesu nie było, mogłoby z nas zejść powietrze. A tak, jesteśmy na fali i będziemy starali się dalej walczyć o to, żeby zadowolić kibiców, mieć z tego satysfakcję i cieszyć się sportem – zapewnia menager Motoru Piotr Więckowski.
Pierwszym problemem, z jakim może borykać się lubelski klub jest otrzymanie licencji na występu w Ekstralidze na torze przy Zygmuntowskich. Obiekt jest nie nowoczesny i za mały, by pomieścić wszystkich chętnych kibiców do oglądania żużlowych zawodów.
– Ostatnie dni, kiedy bilety były wyprzedane już na tydzień przed spotkaniem, pokazały, że mamy zdecydowanie za mały stadion, co powoduje, że mamy stratę finansową. Marzymy o nowym obiekcie. Politycy, którzy podejmują decyzje będą musieli pomyśleć na poważnie co z tym fantem zrobić – dodaje Piotr Więckowski.
Na razie jednak pozwólmy lubelskim żużlowcom cieszyć się z awansu do najlepszej ligi świata.
Wczorajsze zawody na torze przy al. Zygmuntowskich obejrzało ponad 8,5 tysiąca widzów.
JK (opr. DySzcz)
Na zdj. Speed Car Motor Lublin – ROW Rybnik, 23.09.2018, fot. Wojciech Szubartowski