Ponad rok temu przeżyli pożar swojego domu. Teraz były obawy, że mogą im odebrać dzieci. Tak się jednak nie stanie. Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej orzekł brak podstaw do ingerencji we władzę rodzicielską Julii i Pawła Pawlaków z Wisek nad ich małoletnimi dziećmi.
Sprawą Pawlaków sąd zajął się po tym, jak podczas odbudowy spalonego domu wyszło na jaw, że został on postawiony bez wymaganej dokumentacji.
CZYTAJ: Obawiają się, że zabiorą im dzieci. Kontrowersyjna sprawa rodziny z Wisek
Anna Szwedo-Dytry, uzasadniając orzeczenie, podkreślała, ze sąd doszedł do przekonania, ze dzieci funkcjonują prawidłowo, maja dobre relacje z rodzicami i są zdrowe. Jednak wzięto też pod uwagę niepokojące symptomy: konflikt ojca rodziny z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Tucznej oraz stan jego zdrowia, bowiem miał za sobą próbę samobójczą. Nie bez znaczenia była też trauma, która przeżył po pożarze domu. Z tego względu został zobowiązany do terapii psychologicznej i psychiatrycznej.
Zaraz po wyjściu z sali rozpraw Julia Pawlak, matka czworga dzieci, nie kryla zadowolenia. – Nie ma żadnej ingerencji, żadnego kuratora, ograniczenia praw rodzicielskich. To, że poprosili o kontrolną wizytę męża u lekarza, jest normalne, bo nie mieliśmy czasu na kontynuowanie leczenia. Teraz mąż pójdzie jeszcze raz do lekarza, ze by potwierdzić, że jest zdrowy. Lekarz powiedział, że mąż nie jest chory psychicznie, ale wizyta kontrolna by się przydała.
Jak dodaje Julia Pawlak, małżeństwo będzie dalej kontynuować starania o uzyskania odpowiednich zezwoleń legalizujących postawienie domu. – Sprawa administracyjna się toczy. Będziemy składać papiery od wojewody o umorzenie kary.
Dlaczego wybudowali dom bez odpowiednich dokumentów? – Przez koszty. Projekt kosztuje, podobnie jak kierownik budowy – odpowiada pani Julia.
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Tucznej złożył do sądu wniosek o wgląd w sytuację dzieci, mając obawy, że wybudowany bez pozwolenia dom zagraża ich bezpieczeństwu. – Ale nie był to jedyny powód – mówi kierownik ośrodka, Małgorzata Zińczuk. – Ojciec dzieci obawiał się, iż stan techniczny budynku może zagrażać bezpieczeństwu rodziny. Sygnalizował to na piśmie. Rodzice nie powzięli też, do czasu złożenia wniosku, skutecznych działań, żeby tę sytuację unormować i rozwiązać problem. Stwierdziliśmy, że sytuacja w domu jest napięta, nerwowa. Rodzina nie chciała i nie chce współpracować, zrezygnowała z pomocy asystenta rodziny.
Czy były zastrzeżenie do opieki nad dziećmi? – Co do bezpośredniej, jeżeli chodzi o gotowanie, wychowanie, sprawy zdrowotne, tego nie stwierdziliśmy – odpowiada Małgorzata Zińczuk.
Co urząd gminy zrobił, żeby pomóc rodzinie? – Rada gminy na wniosek wójta przystąpiła do zmiany studium zagospodarowania, żeby umożliwić państwu Pawlakom zalegalizowanie budynku. Robimy to, nie licząc się z kosztami – mówi Grzegorz Paniasiuk, sekretarz gminy Tuczna.
Państwo Pawlakowie nadal mieszkają w budynku, który nie ma pozwoleń. – Kontrolę przeprowadzał tam powiatowy nadzór budowlany. Orzekł on, że dom nie zagraża bezpieczeństwu, tak, że nie można tam mieszkać – stwierdza Grzegorz Paniasiuk.
Wiadomość z ostatniej chwili. Julia Pawlak skontaktowała się z nami informując, że rodzina jednak złoży zażalenie na wyrok sądu. Państwo Pawlakowie nie zgadzają, się z opinią sądu, że ojciec dzieci wymaga leczenia psychiatrycznego. Dlatego w najbliższym czasie mają udać się do specjalisty po stosowne zaświadczenie.
Sąd wyłączył jawność rozprawy
MaT / opr. ToMa
Fot. Małgorzata Tymicka