Minęło 75 lat od ucieczki więźniów z niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze, jedynego udanego powstania żydowskiego w czasie II wojny światowej, które jednak pozostaje w tle innych zrywów, na przykład powstania w getcie warszawskim.
W fabryce śmierci, gdzie przez kilkanaście miesięcy w komorach gazowych mordowano tysiące Żydów z Polski oraz kilku państw Europy, 14 października 1943 roku grupa zdesperowanych więźniów, wykorzystywanych do pracy, podniosła bunt.
Musimy pamiętać nie tylko o ofiarach
– To straszliwe dziedzictwo zobowiązuje nas wszystkich do nieustannej troski o pamięć o ofiarach, ale także o oprawcach – mówił wicepremier oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. – Dzisiejszy dzień jest świętem pamięci o ofiarach i bohaterach z Sobiboru, ale ma również przypominać, czym grożą rasizm i zbrodnicza nienawiść oraz uprzedzenia wobec innych; niezależnie od tego, na jakim podłożu ta nienawiść jest zbudowana: ideologicznym, religijnym, etnicznym czy narodowym.
CZYTAJ: 75. rocznica powstania więźniów w Sobiborze
Prezydent Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie jednego z organizatorów buntu więźniów Leona Feldhendlera. Jednak głównym przywódcą powstania był czerwonoarmista żydowskiego pochodzenia, zapomniany przez Związek Radziecki, Aleksander „Sasza” Peczerski.
Obecny na uroczystościach ambasador Rosji, Sergej Andreev przyznał, że jego kraj chce na miarę możliwości oddać dług pamięci tym, którzy nie odebrali go za życia. – Niestety czyn Peczerskiego i jego towarzyszy był niedoceniony. Postaramy się, żeby został więc doceniony przez nas i naszych potomków.
Ambasador Izraela w Polsce Anna Azari, opowiadając historię jednej z zamordowanych holenderskich Żydówek, starała się zobrazować bestialstwo niemieckiej machiny śmierci. – Tutaj, z tego strasznego miejsca, gdzie spoczywają zwłoki pomordowanych, musimy wystąpić przeciwko nienawiści. Musimy przekazać młodym historię Sobiboru, aby wiedzieli, do czego może prowadzić nietolerancja.
W Sobiborze powstaje nowe muzeum
W niedzielę pokazano też przedmioty znalezione podczas prac archeologicznych, które zwiastują przyszłe ekspozycje nowo powstającego muzeum.
– Odkryliśmy na przykład fundamenty komór gazowych czy trasę, którą przeganiano ludzi na śmierć – mówił wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin. – Mamy bardzo dużo bardzo przejmujących pamiątek po ludziach tutaj pomordowanych. Pokażemy je wszystkie w tutejszym muzeum. Będziemy mieli trwałe upamiętnienie, które, mam nadzieję, będzie miejscem często odwiedzanym nie tylko przez Polaków. Na przykład Holendrzy czy Słowacy uważają, że to są największe cmentarze poza granicami tych państw, na których spoczywają ich współobywatele.
O edukację na temat Sobiboru dba fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie
Po raz szósty przyjechała tu kilkudziesięcioosobowa grupa młodzieży z kilku państw: Holandii, Niemiec i Ukrainy.
– Na mnie, jako Niemcu, ciąży duża odpowiedzialność – powiedział osiemnastoletni Tim Fugmann, który pierwszy raz przyjechał do Polski. – Trudno mi uwierzyć, że moi rodacy mogli zrobić coś takiego. Podchodzę do tego emocjonalnie i czasami czuję się trochę winny, dlatego staram się to zrozumieć i postępować lepiej. Jako przedstawiciel młodego pokolenia myślę, że musimy zrobić wszystko, żeby to się nigdy nie powtórzyło.
W uroczystościach upamiętniających 75. rocznicę powstania w Sobiborze wzięli udział przedstawiciele polskiego rządu, duchowni, świadkowie historii oraz reprezentanci Rosji, Słowacji, Czech, Francji, Ukrainy, Holandii, Niemiec i Austrii.
DoG / opr. ToMa
Na zdj.: Obchody 75. rocznicy powstania więźniów w Sobiborze, 14.10.2018, fot. Dominik Gil