Zamościanin i Węgier dwa bratanki

20181022 111438

W Zamościu uczczono Narodowe Święto Węgier w przededniu rocznicy Powstania Węgierskiego. Był to sprzeciw Węgrów wobec reżimu komunistycznego. Miejsce uroczystości – budynek o nazwie Kropla Mleka na pamiątkę dawnej przychodni – było nieprzypadkowe. To właśnie tam w 1956 roku zamościanie masowo oddawali krew dla poszkodowanych w konflikcie. Rocznicę uczciła delegacja Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem” wraz z uczniami Zespołu Niepublicznych Szkół Specjalnych, których działania nawiązują do polsko-węgierskiej współpracy.

– Sowieci wkroczyli czołgami. Źle się to skończyło. Polało się dużo krwi. Było dużo zabitych Węgrów – mówi przewodniczący Stowarzyszenia Internowanych Zamojszczyzny Jerzy Zacharow. – Naród polski solidaryzował się od pierwszych dni wystąpień. Zresztą, my mieliśmy Poznań w tym samym czasie. Nieco tylko wcześniej, bo w czerwcu. Rozumieliśmy ich. Wspólna historia jest, szczególnie tu w Zamościu. Przecież Stefan Batory dawał nam akt lokacji. Był Węgrem, także związki mamy ścisłe i dozgonne – dodaje.

– W 1956 roku otrzymaliśmy bardzo dużo wsparcia duchowego, ale kiedy zaczęła się walka dostaliśmy pomoc również materialną – podkreśla w rozmowie z Radiem Lublin György Lakatos, który od 4 lat pracuje i mieszka w Zamościu. – Wspólna historia, bardzo podobna kultura i nasze życie dzisiaj jest bardzo podobne.

– Tak się złożyło, że od 27 lat używamy metody autorstwa węgierskiego lekarza i nauczyciela oraz współpracujemy z uniwersytetem w Budapeszcie – mówi przewodnicząca Stowarzyszenia „Krok za Krokiem” Maria Król. – Cały czas historia naszego stowarzyszenia jest związana z Węgrami – dodaje.

– Jest to uczenie kierowane. My uczymy ruchu poprzez uświadomienie tego ruchu – podkreśla nauczycielka w Stowarzyszeniu „Krok za krokiem” Elżbieta Kardasz. – Uważam, że jest to bardzo skuteczna metoda, szczególnie u dzieci z porażeniem mózgowym – dodaje.

W Rewolucji Węgierskiej w 1956 roku zginęło około 2500 obywateli Węgier, a blisko 13 000 zostało rannych.

AlF

Fot. Aleksandra Flis

Exit mobile version