Ponad 1700 policjantów, czyli prawie 40% lubelskiego garnizonu, jest na zwolnieniach lekarskich. Chorujących cały czas przybywa. Policjanci nieoficjalnie informują, że najgorzej jest w powiecie radzyńskim, łęczyńskim, w Lublinie oraz w oddziałach prewencji.
Policjanci na zwolnieniach, to nieformalny element trwającej w całej Polsce akcji protestacyjnej mundurowych, którzy domagają się między innymi podwyżek wynagrodzenia i przywrócenia poprzednich zasad emerytalnych.
– Sytuacja jest bardzo poważna we wszystkich powiatach, a komendanci starają się zapewnić ciągłość służby – przyznaje rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie nadkomisarz Renata Laszczka-Rusek.
– W pierwszej kolejności reagujemy na wezwania do pilnych interwencji, w których zagrożone jest życie lub zdrowie – mówi. W przypadku kolizji lub drobniejszych spraw, trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Z kolei policyjni związkowcy wskazują, że w niektórych jednostkach mogło dojść do przypadków niezgodnego z prawem wpływania na funkcjonariuszy na L4.
– Straszono policjantów że nie otrzymają premii, nie mają szans na awans czy na przeniesienie – mówi przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego Związku Zawodowego NSZZ Policjantów województwa lubelskiego Artur Garbacz. I zapowiada, że takie sytuacje zostaną przekazane kancelariom adwokackim.
Rzecznik komendanta wojewódzkiego zaprzecza. – Żadne konsekwencje wobec policjantów na zwolnieniach nie są wyciągane, nie ma też weryfikacji zwolnień.
PaSe / TSpi / opr. SzyMon