Przez więźniów zwana „Mateczką”, była inicjatorką akcji pomocy dla Polaków osadzonych w niemieckim obozie koncentracyjnym na Majdanku. Saturninie Malm zostało poświęcone dzisiejsze (15.11) spotkanie z cyklu Zaduszki Majdankowskie.
Opieka, którą pani Saturnina roztoczyła nad uwięzionymi na Majdanku, pozwoliła im przetrwać najtrudniejszy okres w ich życiu. Saturnina Malm zmarła w 1982 roku.
W Archiwum Państwowego Muzeum na Majdanku zachowały się jej wspomnienia, które nagrała przed śmiercią. – Wtedy się nie zastanawiało. Dzisiaj człowiek, wiedząc, jak to jest, to by się może trochę bał. Przecież codziennie byłam pod Majdankiem – mówiła w nich Saturnina Malm.
– Saturnina Malm była jedną z pierwszych osób, której udało się nawiązać kontakt z osadzonymi na Majdanku. To był styczeń 1942 roku. Wtedy jeszcze żadna organizacja nie miała dostępu do więźniów – mówi Anna Wójcik, kierownik Archiwum Państwowego Muzeum na Majdanku. – Pani Saturninie udało jej się skontaktować z panią Heleną Poleszak, która prała odzież dla SS-manów. I poprzez nią nawiązała kontakt z dr. Romanem Pawłowskim. Przekazała jego żonie, że jest w obozie, czuje się dobrze, żyje. I tak to się zaczęło.
– Zaangażowała się w organizacje życia więźniów. Przecież nie mogła próbować wyciągnąć ich z Majdanka, natomiast starała się ich leczyć, a przede wszystkim ułatwiała kontakt z rodziną. A to, , żeby dostawali listy i paczki, było dla nich najważniejsze – stwierdza Grzegorz Malm, wnuk Saturniny.
– Te paczki robiło się nocą. Cała moja rodzina, różnymi drogami, przynosiła je na Majdanek. A tam ich dystrybucji pilnował Jerzy Bargielski. Jak przyszły paczki, pisał: „Mateczko, otrzymałem wszystko, będzie w porządku. Załatwię, jak Mateczka sobie życzy” – opowiadała pani Saturnina.
– W swojej relacji Saturnina Malmowa wspomina, że gdyby nie potężna liczba grypsów, które posiada, to nie byłaby w stanie sama uwierzyć, że była to tak duża akcja – dodaje Anna Wójcik.
– Znałam Saturninę przez niecałe dwa lata. W ogóle o tym nie mówiła. Może dlatego, że była skromna. Natomiast osoby z nią związane opowiadały, ile zrobiła dobrego – mówi prof. Anna Malm, żona wnuka pani Saturniny Malm.
– Są trzy listy od Sary Roth vel Jadwigi Naremskiej, żydowskiej dziewczynki, którą Saturnina Malm ukrywała u siebie w domu od końca wojny. Później pomogła jej wyjechać z Polski i skontaktować się z rodziną w Paryżu. Sara, od momentu śmierci pani Saturniny, utrzymywała z nią kontakt, nazywając ją w listach „Kochaną Mateczką”, podpisując się jako jej córka – mówi Anna Wójcik.
W późniejszym okresie działalność Saturniny Malm – dzięki współpracy z Antoniną Grygową, Elżbietą Krzyżewską czy dr Tadeuszem Lipeckim, a od 1943 roku z Polskim Czerwonym Krzyżem – nabrała rozmachu i objęła znaczną liczbę osób uwięzionych na Majdanku.
ZAlew / opr. ToMa
Fot. www.majdanek.eu