Przy suto zastawionym stole i w gronie rodzinnym – tak świętowano na Lubelszczyźnie przed II wojną światową.
– Współcześnie chętnie odwiedzamy bliskich, ale według zapisów etnograficznych z przełomu XIX i XX wieku, święta spędzano głównie wśród domowników – mówi etnograf Agnieszka Ławicka z Muzeum Lubelskiego w Lublinie. – Starano się nie składać wizyt, ale spędzać ten dzień tylko w tym najbliższym gronie domowym. Jedynie rano udawano się do kościoła i pierwszy dzień Bożego Narodzenia spędzano na takim „lenistwie świątecznym”. Nie wykonywano żadnych prac poza nakarmieniem zwierząt. Wizyty sąsiedzkie zaczynały się dopiero w dzień św. Szczepana – dodaje Agnieszka Ławicka.
– W tym czasie na świątecznych stołach królowały, mięsiwa przygotowywane w domach: wędzonki, żeberka, boczki czy kiełbasy. Jednak jedzenia nie było tak dużo jak w czasach współczesnych – informuje kustosz Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie, Marzena Bury.
Badacze dawnych obyczajów dodają, że choć świętowano głównie wśród domowników, działo się w czasach, gdy w jednym domu mieszkały rodziny wielopokoleniowe. Dlatego przy świątecznym stole nierzadko było kilkunastu biesiadników.
Do bożonarodzeniowych tradycji dawnej Lubelszczyzny należy też zdobienie domów. W izbach znajdowały się m.in. podłaźniki lub gałązki wiecznie zielonej jedliny, przybijane do ściany, a także pająki wykonane z bibuły i słomy.
MaK / ZAlew / opr. ToMa
Fot. archiwum