Jednym z największych sportowych wydarzeń mijającego roku w regionie był awans żużlowców Speed Car Motoru Lublin do PGE Ekstraligi. Coś, co dla wielu wydawało się nierealnym snem, stało się faktem 23 września, gdy w rewanżowym spotkaniu finału Nice 1. ligi żużlowcy z Lublina pokonali ROW Rybnik 53:37, z nawiązką odrabiają straty z toru rywala.
O poprzednim i nadchodzącym sezonie Józef Kufel rozmawiał z menedżerem drużyny Speed Car Motoru Lublin, Piotrem Więckowskim.
– Sukces smakuje tym bardziej, że sprawa awansu oparła się o ostatni wyścig sezonu. Byłem wtedy świadkiem, jak większość ludzi na stadionie płakało. Sam miałem łzy w oczach. Wcześniej, po pierwszym finałowym spotkaniu w Rybniku, przegranym 38:52, wydawało się, że już wszystko stracone. Niemniej ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. To tam zobaczyliśmy pychę działaczy z Rybnika. Myślę, że to tak podziałało na zawodników, iż teraz my jesteśmy w ekstralidze a nie oni – stwierdza Piotr Więckowski.
Wielu komentatorów skazuje w tym roku drużynę Speed Car Motoru Lublin na spadek z ekstraligi. – W poprzednim sezonie też nam wieszczono, że nie mamy jeszcze pojęcia o żużlu, że będzie nam się ciężko utrzymać w I lidze. My podchodzimy do tego sezonu optymistycznie. Mamy doświadczony skład, który utożsamia się i z Lublinem, i z samym klubem. Myślę, że będziemy walczyć – uważa Piotr Więckowski.
Co będzie najtrudniejszym wyzwaniem w tym sezonie? – Wchodzimy do najsilniejszej ligi świata. Mecze naszej drużyny będzie można oglądać we wszystkich zakątkach świata. Będziemy musieli temu podołać nie tylko sportowo, ale i organizacyjnie. Ale pokazaliśmy, że z wielu zadań udaje nam się wywiązać. Wierzę, że tak będzie i tym razem. W tej chwili sport żużlowy w Lublinie jest na fali i trzeba utrzymać wynik sportowy, aby utrzymać zainteresowanie publiczności, sponsorów i samorządów, które nas wspierają. Nasza praca w tej chwili to nie tylko wygrywanie meczów, ale również myślenie o tym, iż budujemy coś na przyszłość – dodaje Piotr Więckowski.
JK / opr. ToMa
Fot. archiwum