Chcą wyjechać do pożaru lub wypadku, ale nie mogą, bo drogę blokują zaparkowane auta. Z taką sytuacją coraz częściej muszą mierzyć się strażacy ochotnicy z powiatu puławskiego. Problem dotyczy przede wszystkim tych jednostek, które swoje siedziby mają w centrach miejscowości.
– Czasem jesteśmy bezradni. Zamiast jechać na akcję – musimy szukać kierowcy – mówi Paweł Bieniek z Ochotniczej Straży Pożarnej w Łopatkach. – Generalnie zasada jest taka: nie zastawiamy wyjazdu z remizy. Źle zaparkowane auto uniemożliwia nam pracę. W przypadku pożaru liczy się przecież każda minuta.
Brama garażowa budynku OSP w Markuszowie jest oznaczona. – Widać wyraźnie, że straż ma tutaj swoją siedzibę. Tymczasem zdarza się, że ludzie zastawiają wyjazd, bo parkują „na chwilę”, by załatwić coś w urzędzie – relacjonuje jeden ze strażaków.
– Brakuje miejsc parkingowych. To główny powód lekceważenia zakazów – tłumaczą kierowcy z Markuszowa, gdzie występuje ten problem. – Najgorzej jest w poniedziałek, ponieważ jest to dzień targowy. W pobliżu jest także m.in. bank i poczta. Tu jest spory ruch.
– Problem zastawiania wyjazdów ze strażnic nurtuje nas od lat – przyznaje brygadier Krzysztof Murawski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Puławach. – Jak sobie radzimy? Nowością są rolki, które można zamontować na koła nieprawidłowo zaparkowanego samochodu, by go przemieścić.
– Kierowcy mają różne wytłumaczenia. Uświadamiamy im, jakie zagrożenie stwarzają takim postępowaniem – podsumowuje Dariusz Kałdonek ze Straży Miejskiej w Puławach.
Dodajmy, że w przypadku niewłaściwego parkowania grozi mandat w wysokości do 500 złotych. Jednak w skrajnych przypadkach, gdy sprawa znajdzie swój finał w sądzie, kierowca może zapłacić nawet 10 razy więcej.
ŁuG / opr. MatA
Fot. Łukasz Grabczak