Prezes lubelskiego Bractwa Miłosierdzia świętego Brata Alberta zatrzymana. Zdaniem prokuratury miała przywłaszczyć ponad 200 tysięcy złotych. – Działalność prowadzonych przez bractwo kuchni i noclegowni nie są zagrożone – to zapewnienia pracowników lubelskiego bractwa, którzy nie zgodzili się na nagranie. Kuchnia i noclegownia działają, trwają też przygotowania do dorocznej Wigilii.
Zatrzymano 3 osoby
Główna podejrzana w sprawie to Monika S., prezes bractwa. Śledczy ustalili, że w latach 2017-2018 kobieta przywłaszczyła sobie ponad 220 tys. zł. Pieniądze przelewała sobie wprost z konta organizacji. Zarzuty postawiono też dwóm innym pracownicom bractwa.
CZYTAJ TEŻ: Lublin: prezes Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w areszcie
– Postępowanie, które prowadzimy, dotyczące nieprawidłowości w stowarzyszeniu, doprowadziło do zatrzymania trzech osób – mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie, Agnieszka Kępka. Monika S., pełniąca funkcję prezesa usłyszała zarzut dotyczący przywłaszczenia powierzonego mienia w postaci środków pieniężnych zgromadzonych na rachunku bankowym bractwa w łącznej kwocie ponad 220 tysięcy złotych – stanowi to mienie znacznej wartości. Jest to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do 10 lat. Monika S. przyznała się do zarzucanego jej czynu i skierowaliśmy do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania – mówi Kępka. Sąd przychylił się do wniosku i kobieta została aresztowana na trzy miesiące. Zarzuty dotyczące przywłaszczenia wspólnie i w porozumieniu ponad 15 tysięcy złotych usłyszały też dwie inne osoby. Kobiety zostały także zawieszone w czynnościach służbowych. Śledztwo w tej sprawie trwa, prokuratura zabezpieczyła dokumentację bractwa.
Bractwo dalej pomaga
Polskiemu Radiu Lublin udało się skontaktować z wiceprezesem lubelskiego bractwa Adamem Janaszem, który zapewnia, że sytuacja nie wpłynie na bieżące działanie Bractwa świętego Brata Alberta: – Wszelkie działania są zaplanowane, posiłki wydajemy codziennie, kuchnia działa normalnie, tak samo jak ośrodki, mieszkania adaptacyjne. Stale wydajemy produkty unijne. Nadal organizujemy Wigilię zaplanowaną na 20 grudnia, która odbędzie się w ośrodku wsparcia na ul. Dolnej Panny Marii.
To duża strata
Łączna strata kwoty ponad 235 tysięcy złotych może wpłynąć na działanie bractwa. – Taka starta spowodowała duże trudności i zachwiania finansowe. Mamy zobowiązania, które póki co są regulowane na bieżąco, jednak istnieje ryzyko spiętrzenia problemów – mówi Janasz. – Nam wszystkim jest przykro. Staramy się robić wszystko, bo już od 28 lat bractwo pomaga potrzebującym, a te pieniądze były dla nich.
Pracownicy bractwa pragnący zachować anonimowość mówią o ogromnej stracie, nie tylko finansowej, co wizerunkowej. Bractwo codziennie wydaje obiady dla kilkuset bezdomnych i działa dzięki m.in. wsparciu wolontariuszy oraz sponsorów.
Wiceprezes Janasz apeluje do wszystkich Słuchaczy. – Chciałbym, aby opinia ludzka nie potraktowała nas źle. Zawsze jest jakiś czynnik szkodzący, ale to nie było bractwo, ale osoba stojąca na jego czele. Teraz będziemy z tego powodu cierpieć – mówi Janasz.
Bractwo ma status organizacji pożytku publicznego. Umożliwia to zbieranie 1% z podatku dochodowego od osób fizycznych. W 2016 r. na konto organizacji trafiło z tego tytułu 161 tys. W ubiegłym roku ponad 146 tys. zł.
RMaj / opr. KS
Fot. WP / archiwum