Umieścił atrapy bomb przy drodze ekspresowej. 47-latek stanie przed prokuratorem

bomb1

Jutro (20.12) przed prokuratorem stanie mężczyzna, który przyznał się do umieszczenia atrap ładunków wybuchowych przy drodze ekspresowej pod Lublinem, pomiędzy węzłami Felin i Świdnik.

47-letni mieszkaniec Świdnika umieścił 6 tub, z których wystawały diody i kable. Pakunki do złudzenia przypominały ładunki wybuchowe. Przez wiele godzin – po kolei – były one usuwane z płotu i sprawdzane przez pirotechników. Na drodze przez kilka godzin były poważne utrudnienia, włącznie z zamknięciem jej fragmentu dla ruchu.

Jak poinformowała aspirant Elwira Domaradzka z Komendy Powiatowej Policji w Świdniku, mężczyzna jeszcze wczoraj sam się zgłosił na policję: – Siła medialnego przekazu była dość duża. Mężczyzna dowiedział się, że urządzenia które montował, zostały odnalezione i jakie to wywołało konsekwencje. Zgłosił się na komendę. Został zatrzymany. Od tej pory toczy się śledztwo prokuratorskie.

CZYTAJ: Atrapy bomb przy drodze ekspresowej. Sprawca zgłosił się na policję

Jak poinformowała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka, mężczyźnie nie postawiono jeszcze zarzutów. – Postępowanie prowadzone jest w kierunku artykułu 224a Kodeksu karnego: „Kto, wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, stwarza sytuację mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia”. To przestępstwo zostało całkiem niedawno wprowadzone do kodeksu. Jest ono w szczególności rozpatrywane w sytuacjach alarmów bombowych. Doszliśmy do wniosku, że w tym przypadku taka kwalifikacja jest uzasadniona.

CZYTAJ: Podejrzane pakunki przy drodze. Policja ustala zawartość

Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia. Utrudnienia na drodze ekspresowej związane z akcją policji trwały 8 godzin. Przez 2 godziny droga była nieprzejezdna.

Niewykluczone, że do tych zarzutów zostanie dodany jeszcze jeden. Bowiem podobny „ładunek” znaleziono też 7 grudnia na ulicy Dworcowej w Świdniku. – Pracownicy PKP zgłosili nam, że podczas patrolowania szlaku kolejowego znaleźli przedmiot, który posiadał diody i okablowanie. Był on przytwierdzony za pomocą taśmy klejącej do trakcji kolejowej. Okazało się, że nie posiadał on ładunków wybuchowych, podobnie jak przedmioty odnalezione wczoraj – wyjaśnia aspirant Elwira Domaradzka.

JZon (opr. DySzcz / ToMa)

Fot. KWP Lublin

Exit mobile version