„Pragniemy wyrazić nasze najgłębsze wyrazy współczucia – nasze myśli są z Państwem” – to fragment oświadczenia, które po wczorajszej (04.01) tragedii w Koszalinie wydało stowarzyszenie zrzeszające właścicieli escape roomów LockMe.
W tekście zamieszczonym na profilu FB stowarzyszenia czytamy też, że „dbanie o bezpieczeństwo uczestników gier w escape roomach zawsze i wszędzie musi być priorytetem”.
– Podpisujemy się pod tym oświadczeniem i jesteśmy przygotowani na kontrole – zapewnia Karolina Słomka z Escape Roomu „45 minut” w Lublinie: – Drzwi są zamykane na klucz, jednak gdy są to grupy osób małoletnich, nie zamykamy tych drzwi w ogóle, w razie gdyby grupy chciały natychmiast wyjść. Mamy dodatkowy klucz, który wisi w pomieszczeniu i którego należy użyć w razie niebezpieczeństwa.
Dodatkowo każdy pokój jest monitorowany. Pracownik obiektu na bieżąco śledzi co dzieje się w pokoju i słyszy rozmowy graczy.
– Jednak wszystkie te procedury to nasz pomysł. My w żaden sposób nie jesteśmy nadzorowani – dodaje Karolina Słomka: – Nie mamy takiego obowiązku. Podeszliśmy do tego intuicyjnie – tak, jak chociażby z tym kluczem, gaśnicą czy instrukcją przeciwpożarową.
Kontrole escape roomów w całej Polsce przeprowadzają strażacy na zlecenie MSWiA.
CZYTAJ: Strażacy kontrolują escape roomy w całej Polsce
We wczorajszym pożarze jednego z takich miejsc w Koszalinie zginęło pięć 15-latek. W lokalu było wiele zaniedbań – nie było między innymi właściwej drogi ewakuacji.
ZAlew (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com