Zegarki, telefony, aparaty słuchowe, a nawet rozruszniki serca – to tylko garstka przykładów przedmiotów codziennego użytku, które są zasilane za pomocą baterii. 18 lutego obchodzimy Dzień Baterii.
– Na pewno mielibyśmy drastyczne utrudnienie w przypadku, kiedy mielibyśmy problem z produkcją baterii – mówi Karol Fatyga z Politechniki Lubelskiej: – Chociaż w zasadzie już jest problem. Może to nie być widoczne na rynku, ale ze względu na wymuszony, drastyczny rozwój rynku pojazdów elektrycznych, jest bardzo duże „ssanie” na rynku, jeśli chodzi o baterie i elektronikę. Nawet dla nas, jako uczelni, są kolejki na podzespoły. Żeby kupić jakiekolwiek baterie, musimy czekać dwa, trzy lata. Producenci rezerwują tyle elementów, żeby mieć zapewnioną dla siebie produkcję i wykupują całe fabryki elementów z zapasem na kilka lat, przez co ceny idą w górę, a czas oczekiwania jest bardzo długi.
– Niestety, bez baterii żaden telefon nie będzie działał – mówi Szymon Dziak: – Najlepiej, kiedy bateria przynajmniej raz w tygodniu jest całkowicie rozładowana i ładowana od 0 do 100 procent, nie przerywając jej cyklu ładowania. Najbardziej szkodzi w telefonach nowej generacji, gdzie mamy zastosowane baterie litowo-jonowe, niedoładowanie do 100 procent. To najczęściej zabija nasze telefony. Jest tam tzw. efekt pamięci, który powoduje, że zmniejsza się pojemność naszej baterii.
– Baterie zaliczane są do odpadów niebezpiecznych – mówi Grzegorz Uliński z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie: – Ich niebezpieczne właściwości wiążą się z tym, że w ich składzie znajdują się m.in. metale ciężkie, które w momencie przedostania się do środowiska mogą je skazić. Ma to głównie wpływ na wody gruntowe.
– Bateria z pojazdu elektrycznego starzeje się w sposób naturalny – mówi Karol Fatyga: – Wiąże się to z tym, że stopniowo będziemy tracili zasięg. Mówi się, że jeżeli pojemność baterii spadnie poniżej 70 procent swojej wartości, to taka bateria nie nadaje się już do wykorzystania w pojeździe elektrycznym. Taka bateria jest jednak za dobra, żeby ją wyrzucić, bo jeszcze jako magazyn stacjonarny się nadaje, ale jest już za słaba do pojazdu. W związku z tym, w pojeździe należy ją wymienić, natomiast starą należałoby zutylizować, co jest marnotrawstwem środków, a dodatkowo jest bardzo problematyczne.
– Nasze rozwiązanie polega na tym, że takie baterie można wykorzystać do budowy wielkoformatowego magazynu energii, który będzie dalej wykorzystywał je, aż do momentu, kiedy staną się całkowicie bezużyteczne, i dopiero wtedy poddać je utylizacji – zaznacza Karol Fatyga: – Daje nam to rynek wtórny dla baterii, które są już nieużywane w pojazdach elektrycznych, a po drugie, ponieważ są one niemalże dobijane w tym magazynie energii do całkowitego wyczerpania, to dzięki temu wydłużamy okres ich użytkowania w sposób bardzo drastyczny i emisja chemikaliów w stosunku do cyklu wykorzystania tej baterii drastycznie się zmniejsza.
– Każdy użytkownik urządzenia, które zawiera baterię, po wyczerpaniu powinien umieścić je w specjalnych pojemnikach, które rozstawiane są przez miasto. Odpady trafiają do zakładów przetwarzania zużytych baterii, gdzie następuje ostateczne unieszkodliwienie tych odpadów i odzysk metali, które są cenne i wykorzystywane później przy produkcji innych materiałów – zaznacza Grzegorz Uliński.
LilKa (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com