Sąd Rejonowy w Lublinie ponownie rozpozna sprawę prywatnego aktu oskarżenia przeciwko wojewodzie lubelskiemu Przemysławowi Czarnkowi, który wniósł organizator lubelskiego Marszu Równości – Bartosz Staszewski – za słowa wojewody o wydarzeniu jako promocji dewiacji.
Sąd Okręgowy w Lublinie, na posiedzeniu w czwartek (07.02), uchylił postanowienie Sądu Rejonowego Lublin-Zachód o umorzeniu postępowania przeciwko Czarnkowi i przekazał sprawę do sądu rejonowego do ponownego rozpoznania.
Sprawa dotyczy słów użytych przez wojewodę lubelskiego Przemysława Czarnka na jego wideoblogu. Padło tam m.in. stwierdzenie, że sprzeciwia się on promowaniu „zboczeń, dewiacji, wynaturzeń”, postaw „antyrodzinnych, antychrześcijańskich”, „sprzecznych z katechizmem, sprzecznych z Konstytucją RP”, która – jak przypominał – chroni „tylko małżeństwo heteroseksualne, związek kobiety i mężczyzny”. Wojewodę pozwał organizator Marszu Równości, Bartosz Staszewski, który wniósł do sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko wojewodzie. Domaga się w nim przeprosin za te – jego zdaniem – obraźliwe i zniesławiające go słowa.
Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że decyzja o umorzeniu postępowania była „co najmniej przedwczesna”, a sąd pierwszej instancji nie zebrał wystarczającego materiału dowodowego, by stwierdzić, czy doszło, czy nie doszło do przestępstwa.
– Można powiedzieć, że sąd pierwszej instancji uciekł od oceny materiału dowodowego w takim zakresie, w jakim pozwalałby on na stwierdzenie, że czyn oskarżonego nie zawiera znamion czynu zabronionego. Sąd pierwszej instancji, kierując tę sprawę na posiedzenie, siłą rzeczy bazował na materiale dowodowym, który został zgromadzony przez strony, czyli bardzo szczątkowym, natomiast nie podjął żadnej próby oceny, czy wypowiedź oskarżonego stanowiła przestępstwo. A jeśli tak, to jakie – powiedział w uzasadnieniu postanowienia sędzia Artur Ozimek.
– Za wcześnie doszło do decyzji o umorzeniu sprawy – mówi oskarżyciel posiłkowy, mecenas Bartosz Przeciechowski. – Trzeba najpierw przeprowadzić dowody. I to, co będzie na koniec tej sprawy po normalnej rozprawie, a nie – jak to miało miejsce – po posiedzeniu, będzie dopiero przedmiotem oceny sądu.
– Sąd pierwszej instancji stwierdził, że w ogóle nie ma o czym mówić i do żadnego zniesławienia nie doszło. Przecież wyraziłem swoją ocenę o marszach równości, nie tylko tym, który był w Lublinie. Tego ostatniego nie mogłem ocenić, bo wówczas jeszcze go nie było. A nie wyraziłem opinii o jakiejkolwiek osobie o takiej czy innej orientacji seksualnej, bo mnie orientacja seksualna kogokolwiek nigdy nie interesowała. I to zawsze wyrażałem, również w tym filmie – mówi wojewoda lubelski Przemysław Czarnek. – Sąd okręgowy stwierdził, że sąd pierwszej instancji zbyt szybko wydał postanowienie i trzeba przeprowadzić postępowanie dowodowe. Przyjmuję to do wiadomości. Stawię się przed sądem rejonowym, żeby bronić swojego prawa do wolności wypowiedzi i poglądów.
– Większe zainteresowanie budzą pewne fragmenty uzasadnienia, które nazwałbym bardzo ciekawymi. Stwierdzono tam, że w katechizmie nie używa się takich słów, jakich użyłem na filmie. Otóż wynaturzenia, zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego PWN, to „zachowania niezgodne z naturą”. I ja je tak, słownikowo rozumiem. A w Katechizmie Kościoła Katolickiego w punkcie 2357 jest wprost napisane, że akty homoseksualne są sprzeczne z prawem naturalnym. Nie rozumiem więc tego fragmentu uzasadnienia – dodaje wojewoda.
– Strasznie się cieszę, że sąd podniósł art. 32 Konstytucji, który mówi, że wszyscy musimy odpowiadać za swoje słowa, że nie można nikogo obrażać. Cieszę się, iż sprawa będzie miała swój ciąg dalszy i że wojewoda nie ma immunitetu na obrażanie ludzi. Mam nadzieję, iż odpowie na wszystkie nasze pytania – mówi organizator Marszu Równości, Bartosz Staszewski
Część I rozprawy
Część II rozprawy
Wypowiedź prawnika organizatora Marszu Równości
Sąd pierwszej instancji stwierdził, że żądanie ukarania wojewody jest próbą kneblowania wolności słowa, a sąd karny nie może być cenzorem.
Wobec wojewody lubelskiego Przemysława Czarnka, który jest również pracownikiem naukowym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, uczelnia prowadzi też postępowanie dyscyplinarne za słowa, w których stwierdza on, że Marsz Równości służy „promocji zboczeń, dewiacji i wynaturzeń”.
Przemysława Czarnka broni Zarząd Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa KUL. Jego zdaniem, wojewoda „stanął w obronie wartości konstytucyjnych”.
– Małżeństwo, którego bronił, jest chronione prawem – mówi przewodniczący zarządu stowarzyszenia ks. prof. Mirosław Sitarz. – Wojewoda reprezentuje urząd państwa. A więc ma wypowiadać się zgodnie z obowiązującym prawem. A instytucja małżeństwa jest chroniona zarówno przez prawo Boże, naturalne, jak i prawo stanowione. I Przemysław Czarnek zrobił to, co do niego należy, jako do wojewody, strażnika prawa na terenie województwa lubelskiego.
Przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód toczy się również inna sprawa z powództwa organizatora Marszu Równości, Bartosza Staszewskiego. Reprezentując środowiska LGBT pozwał radnego Prawa i Sprawiedliwości, Tomasza Pituchę za jego słowa, że Marsz Równości „promuje homoseksualizm i pedofilię”. W tej sprawie przesłuchiwani będą kolejni świadkowie.
MaK / PaSe / opr. SzyMon / ToMa
Fot. Piotr Michalski