Lubelska nauczycielska „Solidarność” powołała Regionalny Sztab Protestacyjno-Strajkowy. To kolejny krok do strajku w oświacie. Ale nie tylko nauczyciele domagają się podwyżek płac. W Lublinie podobne roszczenia wysuwają pracownicy obsługi i administracji szkół oraz przedszkoli. To prawie 3000 osób – woźnych, konserwatorów, pracowników stołówek i administracji.
CZYTAJ: Nauczycielska „Solidarność” coraz bliżej strajku. Protesty mogą się odbyć w czasie egzaminów
– Jeśli nic się nie zmieni, to zaprotestujemy razem z nauczycielami i nawet nie będzie miał kto szkoły otworzyć – ostrzega konserwator ze Szkoły Podstawowej nr 52 im. Marii Konopnickiej w Lublinie i członek NSZZ „Solidarność” Piotr Donica. – Moje zarobki po 41 latach pracy to około 1800 zł brutto. W sumie z premią daje to „na rękę” najniższą krajową. Chcielibyśmy, żeby pieniądze, które zarabiamy, pozwalały na godne życie.
– Kiedy zbieraliśmy odcinki z wypłat, pokazaliśmy społeczeństwu, jak żenująco niskie są zarobki pracowników obsługi. Na tych odcinkach były pensje na poziomie 1300-1500 zł. Nie da się za to żyć. To jest poniżające, żeby w tych czasach pracownik tak mało zarabiał – stwierdza przewodnicząca Regionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Lublinie, Wiesława Stec.
– Dochodzi do takich paradoksów, że panie sprzątające, aby wziąć pożyczkę remontową z funduszu świadczeń socjalnych, muszą spłacać raty przez bank, bo księgowa nie może im tyle odtrącić z pensji. Musi im bowiem wypłacić minimalną kwotę, która przewidują przepisy – dodaje Piotr Donica.
– Średnia pensja jest niska – przyznaje Mariusz Banach, zastępca prezydenta Lublina do spraw oświaty i wychowania. – W przypadku pracowników administracji przekracza 3 tys. zł brutto, natomiast jeśli chodzi o pracowników obsługi jest niewiele powyżej najniższej krajowej, czyli 2250 zł brutto. Prawda jest taka, że na więcej nas w tej chwili nie stać. Choć prezydent miasta obiecał w trakcie kampanii wyborczej podwyżkę dla najmniej zarabiających i na pewno w tym roku ją zrealizujemy. Prezydent mówił o 200 zł.
– My chcemy 300 zł. Pracownicy na spotkaniu podkreślili, że jednostki budżetowe dostały po 300 zł brutto i oni również oczekują podwyżek takiej wysokości – odpowiada Wiesława Stec.
Jak wyjaśnia Mariusz Banach, miasto ma ograniczone środki, a podwyżki wiążą się z dużymi wydatkami w lubelskiego budżetu – Jeżelibyśmy zastosowali wariant, jaki mamy policzony, czyli 100 zł od stycznia tego roku i drugie 100 zł od 1 lipca, to jest razem kwota 5 mln 200 tys. zł.
– Jeśli nauczyciele będą protestować, to my tak samo. Długo wstrzymywaliśmy się od radykalnych form protestu, ale, prawdę mówiąc, stoimy pod ścianą – dodaje Piotr Donica.
– Oczywiście się z tym liczymy. Nie chciałbym powiedzieć, że ci pracownicy nie mają racji. Bo ją mają. „Na rękę” dostają 1663 zł. To jest naprawdę powód do wstydu. Ale na to składa się bardzo wiele zaległości. Największy problem mamy z zadaniami, jakie nakłada na nas państwo, a które nie do końca finansuje. W tym roku w oświacie do zadań subwencjonowanych brakuje nam 142 mln zł – stwierdza Mariusz Banach.
W pierwszym tygodniu po feriach prezydent Lublina ma spotkać się ze związkami zawodowymi. W czasie negocjacji ma przedstawić swoją propozycję kwoty podwyżki płac dla pracowników obsługi oraz administracji szkół i przedszkoli.
PaSe / opr. ToMa
Fot. archiwum