01.03.2019 „Halo komiks”

01.03.2019 halo komiks

Vision (wyd. Egmont Polska) to komiks z Marvela, który z przyjemnością wliczam do ekstraklasy gatunku superbohaterskiego. Scenarzysta Tom King i rysownik Gabriel Hernandez Walta stworzyli naładowaną emocjami opowieść o ucieczce przed pelerynami. Tytułowy Vision to syntezoid, czyli android korzystający z ludzkich narządów i krwi. W dodatku jest to syntezoid z historią, sięgającą lat 40. ubiegłego wieku, a więc okresu, w którym superbohaterowie Marvela dopiero się rozkręcali. Przez te wszystkie lata Vision stał się członkiem Avengers, związał się z ludźmi na dobre i uratował świat co najmniej 37 razy. Wciąż jednak pozostawał bohaterem niepewnym, ponieważ stworzył go Ultron, złowrogi robot, wielokrotnie uprzykrzający życie dzielnej drużynie. I takiego bohatera z historią Tom King wyciągnął z kolorowego wdzianka i w towarzystwie rodziny syntezoidów wysłał na przedmieścia, by tam wspólnie wiedli zwykłe życie. Wkrótce jednak zaczęły pojawiać się problemy. I nie, nie byli to uciążliwi sąsiedzi. Ale też nie były to zgraje potworów i ferajny superłotrów. King pisze ten komiks algorytmem, matematyką. Rodzina Visionów deliberuje nad różnicą między słowem „miły” a „uprzejmy”, kończąc stwierdzeniem, że „wygłaszanie prawd pozbawionych znaczenia to najwyższa misja ludzkości”. Emocje nie wybuchają tu niemal wcale, nawet kiedy z szafy zaczynają wypadać trupy. Wszystkie kwestie wypowiadane są na chłodno, a kłótnie zastępowane rzeczowymi wymianami poglądów na temat konkretnych faktów. Ale w pewnym momencie coś się zacina i roboty muszą sięgnąć w głąb serc, by zapobiec mrocznemu przeznaczeniu. Ten komiks jest niesamowity. Ma sceny, które zapadają w pamięć. Z pełnymi honorami traktuje zdawałoby się trzecioligową postać ze sceny Marvela, i jest chyba najlepszą dotyczącą jej fabułą. Co jeszcze mogę dodać? Może to, że Vision wygląda tu momentami jak młody Billy Corgan, szekspirowskie tropy znajdują odzwierciedlenie w fabule, a zuchwałe spojlery od samego początku serwowane przez scenarzystę, dodają tej historii smaku, zamiast ją zubażać. Bardzo mocna, świetnie narysowana i elegancko pokolorowana rzecz!

Z okładki drugiego tomu Hip Hop Genealogii (wyd. timof comics) wita nas Afrika Bambata, władca doskonałego bitu. A w prawdziwym świecie szerzą się informacje, jakoby seria Eda Piskora była przegadana i stanowiła jedynie suchą, ilustrowaną encyklopedię gatunku. Otóż, nie zgodzę się z tym. Piskor, jako fan komiksu i hip-hopu, podszedł do sprawy bardzo starannie. I choć rzeczywiście strony przeładowane są tekstem, to jednak są to teksty poparte znakomitą bibliografią, dyskografią i ilustracjami. Nie jestem fanem hip-hopu, ale gdyby ktoś wpadł na pomysł, aby w podobny sposób opisać polską scenę komiksową lat 90., byłbym wniebowzięty. I oczekiwałbym właśnie takiego encyklopedycznego, przeładowanego tekstem podejścia, a nie zaaranżowanych scen, w których fani komiksu dyskutują ze sobą na temat jakości ksero w jakimś drugorzędnym fanzinie. Genealogia Eda Piskora to kronika. Baza danych. Precjozum dla fana tego gatunku muzycznego. Teorie o przegadaniu tej wyjątkowej pozycji można swobodnie włożyć między bajki.

A na deser ostatni tom Hellboya (wyd. Egmont Polska). Wiem, kiedyś już o nim mówiłem. Tym razem mamy jednak do czynienia z ostatnim albumem zbiorczym, z tzw. twardookładkowej kolekcji czarnej, na łamach którego przeczytać możemy Burzę i pasję oraz Piekielną narzeczoną. To właśnie tutaj wszystkie hellboyowe wątki łączą się w wielkim finale. Zważywszy na wagę tego wydarzenia, na łamach znalazło się miejsce dla najlepszych artystów tworzących przygody Hellboya: obok Mike’a Mignoli jest więc Duncan Fegredo i Richard Corben, a wraz z nimi bogaty segment dodatków, wśród których znajdziemy pierwsze szkice koncepcyjne, próby okładkowe, niewykorzystane rysunki, szkice plansz oraz ukazany krok po kroku proces powstawania historii o diabelskim chłopcu. To naprawdę pięknie przygotowana edycja. Fanom Hellboya pozostaje czekać do listopada, kiedy to w podobnej szacie graficznej ukaże się Hellboy w Piekle oraz na bieżąco śledzić perypetie oddziału BBPO, których najbliższa odsłona już w kwietniu.

DySzcz

Exit mobile version