70 lat temu komuniści zamordowali w więzieniu na warszawskim Mokotowie legendarnego dowódcę oddziałów partyzanckich AK i Zrzeszenia WiN, majora Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”.
Pamięć legendarnego dowódcy uczcili dziś (07.03.) lublinianie oraz jego podkomendni. Wśród nich między innymi podpułkownik Marian Pawełczak, pseudonim „Morwa”. – Działaliśmy najczęściej w okolicach: Chodla, Bełżyc. Poniatowej i na Powiślu. To były piękne akcje, wspaniale przemyślane przez komendanta. Wtedy zorientowaliśmy się, jaki on jest dzielny i wspaniały. Cieszyliśmy się, że mamy takiego dowódcę. Był skromniutki, ale ogromnie odważny i wytrzymały. Kiedy był postój w czasie marszu, myśmy jakoś odpoczywali, a on ślęczał nad mapą. Zawiesili nad nim chłopcy koc jakiś, a on przy latarce obmyślał dalszą marszrutę. Byliśmy już spokojni, że jesteśmy w rękach porządnego dowódcy – opowiada ppłk. Pawełczak.
– Major Dekutowski to postać niezwykła. Był bardzo świadomy sytuacji, w jakiej była Polska. Znalazł się na Zachodzie, w wolnym świecie, czyli w Anglii, i sam zgłosił się na ochotnika do specjalnej formacji, cichociemnych, aby zostać zrzuconym do Polski i tutaj brać udział w tworzeniu konspiracji – mówi dr Robert Derewenda, historyk z Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie. – Trzeba pamiętać, że cichociemni to była elita w elicie; osoby najlepiej przygotowane do tego typu pracy. Hieronim Dekutowski był bardzo, bardzo skuteczny w swoich działaniach. Choćby po II wojnie światowej wyzwolił Janów Lubelski. Dokonywał bardzo spektakularnych akcji i przede wszystkim nękał komunistów, NKWD i Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Takiemu człowiekowi komuniści nie mogli odpuścić, dlatego że budził szacunek wśród ludności.
– „Zapora” był oddany Polsce; skromny, a przy tym działał bardzo mocno w imieniu organizacji. Postępował przy tym bardzo rozsądnie, nie szarżował. Był bardzo dobrym dowódcą – stwierdza Krystyna Marczewska, żona jednego z „Zaporczyków”.
– Byłem gońcem „Zapory”. Był to człowiek nie tyle lubiany, co kochany przez żołnierzy. Każdy z nich oddałby za niego swoje życie. Nie był srogi, ale stanowczy – opowiada płk Stanisław Gajewski ps. „Staś”.
Major Hieronim Dekutowski był jednym z najwybitniejszych dowódców drugiej konspiracji w całej Polsce; jednym z tych, którzy sprawili, że Lubelskie stanowiło niedługo po II wojnie światowej centrum oporu wobec komunistycznej władzy. – Trzeba pamiętać, że Lubelszczyzna to miejsce, gdzie żołnierze Armii Krajowej tuż po zakończeniu działań II wojny światowej wyzwalali całe miasta – stwierdza Paweł Skrok, z Biura Edukacji Narodowej Oddziału IPN w Lublinie
– Bardzo często mówimy, że jest problem w niektórych życiorysach Żołnierzy Wyklętych. A Hieronim Dekutowski po prostu lśni, od samego początku do końca – dodaje dr Derewenda.
Hieronim Dekutowski po wybuchu wojny walczył z Niemcami w Polsce i we Francji. Trafił do Wielkiej Brytanii. Jako ochotnik specjalnej formacji cichociemnych został w 1943 roku zrzucony do Polski. Był szefem Kedywu w Inspektoracie Rejonowym AK Lublin-Puławy. W sierpniu 1944 roku próbował dostać się do walczącej Warszawy. „Zapora” stanął na czele grupy dywersyjnej prowadzącej akcje odwetowe przeciwko NKWD, UB i MO. W Janowie Lubelskim uwolnił z więzienia UB kilkunastu więźniów. Organizował akcje samoobrony w województwach lubelskim, rzeszowskim i kieleckim.
Został aresztowany w 1947 roku. Trafił do więzienia na warszawskim Mokotowie. Tam był brutalnie torturowany. Sąd wojskowy skazał go na siedmiokrotną karę śmierci. Wyrok został wykonany 7 marca 1949 roku. Zastrzelono „Zaporę” i jego podkomendnych. Ciało mjr. Dekutowskiego zidentyfikowano po ekshumacjach na warszawskich Powązkach w 2012 roku. W Lublinie major Hieronim Dekutowski ps. „Zapora” ma symboliczną mogiłę.
MaTo / PaSe / opr. ToMa
Fot. i film Przemysław Guzewicz
CZYTAJ TAKŻE: 70. rocznica śmierci majora Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”
Spotkanie z ppłk. Marianem Pawełczakiem „Morwą”