Podpułkownik Marian Pawełczak (pseudonim „Morwa) był gościem Lubelskich Obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Marian Pawełczak w 1940 roku został wywieziony na roboty do Niemiec. Po ucieczce wstąpił do partyzantki. Służył w Kedywie, leśnym oddziale Armii Krajowej w okolicach Urzędowa, a pod koniec wojny w oddziale majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.
Dziś wspomina, że po przejściu frontu w 1944 roku miał nadzieję na powrót do zwykłego życia. O działaniach Sowietów na wyzwalanych terenach dowiedział się, gdy trafił do domu rolnika, członka Batalionów Chłopskich. – Ukrywał on aparat radiowy i był zorientowany, co robią Sowieci wstępujący na tereny Polski, co się działo na Wileńszczyźnie. Wiedział, że Armia Krajowa dołączyła się do wyswobadzania tych terenów. Sowieci jak najbardziej z tego korzystali. A później następowały rozbrajania oraz aresztowania i ci ludzie nie wiadomo gdzie się podziewali – opowiada podpułkownik Marian Pawełczak.
W 1944 r. przymusowo został wcielony do ludowego wojska, ukończył szkołę podoficerską, ale jeszcze tego samego roku uciekł do partyzantów. Usiłował przedostać się na Zachód, pod fałszywym nazwiskiem wstąpił do Milicji Obywatelskiej. Ujawnił się w 1947 r. 4 lata później został aresztowany i skazany na 15 lat więzienia, po 3 latach go uwolniono.
Rodzina ppłk. Pawełczaka przeżyła niemiecką okupację. Po wojnie zaczęły się aresztowania i represje. Bracia Morwy zginęli tragicznie, a jego rodzice zostali aresztowani.
Spotkanie z Marianem Pawełczakiem odbyło się w Instytucie Pamięci Narodowej w Lublinie (ul. Wodopojna 2).
Dziś mija 70. rocznica śmierci mjr. Dekutowskiego. Zapora, po aresztowaniu i długim śledztwie został skazany na karę śmierci i rozstrzelany w mokotowskim więzieniu razem z sześcioma podkomendnymi. Msza w ich intencji zostanie odprawiona w kościele garnizonowym w Lublinie. Początek o 12.00.
MaG / MaTo / opr. MatA / ToMa
Fot. Piotr Michalski