Lekarze z Łęcznej przyszli pacjentowi odciętą i zmiażdżoną rękę. Kawał blachy odciął 25-latkowi z Sandomierza przedramię.
Rozległość i skomplikowanie obrażeń były tak duże, że operacji podjęli się tylko lekarze ze Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej. Zespołem kierował dr Sergey Antonov, a asystował mu chirurg plastyczny doktor Tomasz Korzeniowski.
– Myślę, że będzie dobrze, choć w dniu wypadku wyglądało to nieciekawie – mówi pacjent Arkadiusz Lipiec. – O godz. 7.10 dwa tygodnie temu w środę miałem wypadek – w pracy przygniotła mnie rama. Helikopter zabrał mnie do Lublina, a później do Łęcznej. Jadąc do szpitala miałem zimną rękę, którą trzymał tylko rękaw bluzy. Nie straciłem przytomności, byłem w szoku trzymając rękę w bluzie, bo wypadała. W Łęcznej trafiłem na stół operacyjny i po 8 godzinach obudziłem się, rano poczułem, że palce zaczynają robić się ciepłe. Doktor Antonov uratował mi rękę. Codziennie mam robione opatrunki. Na początku w ogóle nie patrzyłem na rękę, teraz się przełamałem. Obrzęk już się zmniejsza, po dwóch tygodniach wychodzę do domu.
Trudna operacja
– Przy takich obrażeniach rokowania były niepewne, dlatego ten pacjent jest wyjątkowy – mówi chirurg plastyczny Tomasz Korzeniowski. – Był to uraz zmiażdżeniowy, gruba blacha uderzyła w rękę odcinając ją, ta trzymała się jedynie na ścięgnach. Wszystkie naczynia, nerwy i kości były połamane. Ręka wymagała kompleksowego zaopatrzenia, zespolenia kości, połączenia naczyń i naprawy nerwów, by pacjent miał czucie. Operacja trwała wiele godzin, najpierw trzeba było oczyścić ranę i zobaczyć, co jest uszkodzone, usunąć nieżywotne tkanki, a później zespolić kości i naczynia. Zmiażdżone tkanki nie zawsze chcą, by w ręce powróciło życie. Tutaj możemy mówić o sukcesie.
– Replantacja kończyn we Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń działa już od 1,5 roku – przyznaje Krzysztof Bojarski, dyrektor szpitala powiatowego w Łęcznej. – To spektakularny przypadek, ale jesteśmy przygotowani, aby wykonywać „przyszycie” amputowanych kończyn górnych do barku. Mam nadzieję, że to będzie sukces pacjenta i w przyszłości będzie mógł posługiwać się ręką
– Zespół lekarski musi być przeszkolony i mieć odpowiednie narzędzia, potrzebna jest także odpowiednia organizacja pracy – zaznacza Jerzy Strużyna, lekarz koordynator Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej.
25-latka czeka teraz długotrwała rehabilitacja. Jutro (07.03.2019) wychodzi ze szpitala.
PaSe / opr. MatA, KS
Fot. Sebastian Pawlak