Zginęli dlatego, że byli Polakami. 75. rocznica pacyfikacji wsi Jamy

Mieszkańcy spędzani w większe gromady pod wystawione karabiny maszynowe, rozstrzeliwani mężczyźni, kobiety i dzieci, spalona cała wieś. Tak 75 lat temu wyglądała pacyfikacji wsi Jamy, w której zginęło 152 osoby.

Pacyfikacja była odpowiedzią na akcję partyzantów z Armii Ludowej. Wcześniej zaatakowali oni stacjonujący we wsi oddział, współpracujących z Niemcami, turkmeńskich kolaborantów. Następnego dnia okupanci bestialsko wymordowali mieszkańców, w tym wiele kobiet i dzieci. Jamy zostały doszczętnie spalone. W Ostrowie Lubelskim i Jamach trwają uroczystości rocznicy tych tragicznych wydarzeń 

Naocznym świadkiem wydarzeń z marca 1944 roku był ocalały z pacyfikacji Kazimierz Wolski. – Ojciec schował mnie i moich braci do dołka po kartoflach. W pewnym momencie Niemiec strzelił do ojca, zabił go, a siostrę ciężko ranił. Było to blisko obory i stodoły. Wszystko płonęło. Trudno było nam wytrzymać w tym dołku. Pożar był tak silny, że leżąca przy nim siostra po prostu spłonęła. W miejscu, gdzie nie było takiego wielkiego ognia, zebrało się nas kilkoro: 4-5 dzieci i starszych osób. Niemcy przyszli i błagaliśmy, żeby nas nie rozstrzeliwali – opowiada Kazimierz Wolski.

– Można założyć, że gdyby nie akcja oddziału Armii Ludowej, wydelegowanego przez Mieczysława Moczara, a dowodzonego przez Mikołaja Melucha, miejscowego mieszkańca, być może do tej pacyfikacji by nie doszło. Atak AL.-owców na był przygotowany niezbyt dobrze, ponieważ części tych Turkmenów udało się zbiec i ściągnąć w odwecie ekspedycję karną, która całkowicie spacyfikowała Jamy – stwierdza Marcin Krzysztofik, dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie.

Pacyfikację wsi Jamach upamiętnia między innymi obelisk na cmentarzu w Ostrowie Lubelskim, kaplica w Jamach i pomnik w tej ostatniej miejscowości.

– Pamiętamy i będziemy pamiętać – mówi uczestnicząca w dzisiejszych uroczystościach wicemarszałek Sejmu, Beata Mazurek. – Naszym obowiązkiem jest pamięć historyczna o wydarzeniach, które miały tutaj miejsce 75 lat temu. Pamiętajmy o tym, że polska wieś współtworzyła państwowość polską, budowała państwo polskie. Naród, który nie pielęgnuje swojej historii, traci tożsamość.

– Niemcy bardzo konsekwentnie przyznają się do tego, co tutaj się stało. Tutaj nie ma tu żadnego pola do dyskusji. Można tylko oddawać hołd, chylić czoło i pamiętać. Ale pamięć powinna służyć przyszłości. Nie możemy się koncentrować tylko na tym, co było, bowiem powinniśmy budować nową rzeczywistość, jednak winniśmy robić to poprzez pamięć – uważa Andrzej Kidyba, konsul honorowy Republiki Federalnej Niemiec w Lublinie.

Jak podkreśla wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, chcemy pojednania, ale musimy pamiętać o historii. – Jesteśmy po to, żeby dążyć do pojednania i wybaczać, przecież taka jest postawa chrześcijańska. Natomiast nie ma pojednania i wybaczenia bez prawdy. Jeżeli będziemy zapominać o ofiarach poniesionych przez naród polski, zagubimy całą tożsamość narodową. Jesteśmy tu po to, żeby wspominać ofiarę 152 męczeńsko wymordowanych mieszkańców wsi Jamy, w tym wielu kobiet i dzieci, pomordowanych przez okupanta niemieckiego tylko dlatego, że byli Polakami. Jesteśmy tu nie po to, żeby rozdrapywać rany, ale aby pokazywać, jaką ofiarę ponosili ludzie, którzy kochali Boga i ojczyznę.  

W ramach tegorocznych obchodów pacyfikacji wsi Jamy przy kaplicy mauzoleum odsłonięto pamiątkową tablicę informująca o historii i męczeństwie mieszkańców.

JPie / opr. ToMa

Fot. Jerzy Piekarczyk

Exit mobile version