Przed tygodniem tandem Hetmana Lublin – Marcin Polak i Michał Ładosz – świętowali wspaniały sukces. Zdobyli złoty medal w wyścigu na dochodzenie na 4 km podczas torowych mistrzostw świata w parakolarstwie rozgrywanych w Apeldoorn w Holandii.
CZYTAJ: Holandia: złoty medal tandemu Hetmana Lublin
Przed wyjazdem mówili, że chcą powalczyć o medal: – Trochę nieskromnie powiem, że spodziewaliśmy się tego medalu, bo wiem jak ciężko pracowaliśmy – zaznacza Marcin Ładosz: – Sport to sport. Nigdy nie wiadomo co pokaże przeciwnik. Bardzo się cieszę, że jednak jest to złoto.
Najpierw były eliminacje, w których tandem Hetmana Lublin uplasował się na drugiej pozycji.
– Przegraliśmy nieznacznie z załogą z Holandii – mówi Marcin Polak: – Trzeci tandem również stracił niedużo, bo niecałe pół sekundy, więc to wszystko było bardzo blisko siebie.
Dwie pierwsze załogi awansowały do finału, gdzie walczyły o złoto, a dwie kolejne rywalizowały o brąz.
– Wyścig eliminacyjny jest chyba najważniejszy, bo rozstawia: albo się jedzie po medal i ma się w kieszeni srebro, albo trzeba walczyć o brąz – zaznacza Marcin Polak.
– Sam finał był trochę nerwowy – wspomina Michał Ładosz: – Start był opóźniony ok. pół godziny z przyczyn technicznych, ale zaczęliśmy dość spokojnie, nawet za spokojnie. Wydawało mi się, że wyścig jest już nie do wygrania. Po ośmiu rundach zobaczyłem na twarzach kolegów radość – znak, że odrabialiśmy straty, które ponieśliśmy na początku. Wygraliśmy o ponad 1,5 sekundy z faworytami, którzy już dwa tygodnie przed mistrzostwami twierdzili, że pobiją aktualny rekord świata, co im się niestety nie udało.
Hetman miał dodatkowe powody do radości, bo inna załoga tego klubu – Adam Brzozowski i Kamil Kuczyński – sięgnęła po brąz w sprincie.
CZYTAJ: Lubelski kolarski tandem z medalem mistrzostw świata
– Chłopaki jeździli ze sobą pierwszy sezon i już mają medal na mistrzostwach świata. Nic, tylko pogratulować – mówi Marcin Polak.
Zawodnicy trenowali w Pruszkowie 40 dni – od grudnia ubiegłego roku do wyjazdu na mistrzostwa: – Przynajmniej dziesięć dni w miesiącu mieliśmy zgrupowania na torze. To bardzo dużo, najwięcej jak do tej pory. Zrobiliśmy największą pracę siłową – zaznacza Michał Ładosz: – Dało to efekty, z czego bardzo się cieszymy. Poprawiliśmy swoją „życiówkę” o ponad 8 sekund. To bardzo, bardzo dużo.
AR (opr. DySzcz)
Fot. archiwum