Nietypowa tradycja związana z lanym poniedziałkiem wciąż kultywowana jest w Markuszowie, w powiecie puławskim. To tak zwane „chodzenie po dyndusie”.
– Kilka lat temu przy tworzeniu książki dotyczącej wielkanocnych tradycji mieszkańcy zdradzili nam, że wciąż coś takiego funkcjonuje – mówi Katarzyna Adamowska-Kane z Powiatowej Biblioteki Publicznej w Puławach. – Młodzi chłopcy bardzo wcześnie rano zbierają się w grupę i zaczynają pochód z życzeniami. Pukają do każdych drzwi z piosenką: „My chodzimy po dyndusie i śpiewamy o Jezusie, o Jezusie i o Synu, kto w Boga wierzy, nie zginie”. Obowiązywała zasada, że trzeba było tych chłopców wpuścić do domu, czyli otworzyć im drzwi i wysłuchać życzeń. W zamian chłopcy liczyli na drobny poczęstunek – coś słodkiego, ciastko.
Według tradycji, jeśli dany gospodarz nie otworzy drzwi, może liczyć na nieurodzaj w tym roku.
ŁuG / opr. ToMa
Fot. archiwum
CZYTAJ TAKŻE: Nie tylko śmigus-dyngus. Zwyczaje związane z Poniedziałkiem Wielkanocnym