Fear Agent (wyd. Non Stop Comics) to nowy komiks ze scenariuszem Ricka Remendera. Przypomnę, że poprzednie to m.in. Deadly Class, Black Science czy Głębia. W odróżnieniu od tych tytułów, które w jakiś sposób starały się być, na ile to możliwe, oryginalne, Agent Strachu (nie wiedzieć czemu nie przetłumaczony) poskładany jest z klisz, scen, które już nieraz widzieliśmy i obrazków, które pęcznieją od odwołań. To kosmiczne przygody agenta do spraw beznadziejnych. Ratuje planety, pakuje się w kłopoty, non stop zagląda do kieliszka i jest zgorzkniałym połączeniem Indiany Jonesa i Hana Solo. Początek komiksu jest tendencyjny, ale rozwinięcie fabuły i jej zakończenie może usatysfakcjonować fanów pulpy science-fiction. Remender bardzo fajnie bawi się motywem podróży w czasie i świetnie prowadzi swoich bohaterów. Plusem są także rysunki Tony’ego Moore’a, znanego z pierwszego tomu Żywych trupów. Elegancka kreska, żywe kolory, klasyczne kadrowanie i współczesna ekspresja. W kategorii przygodowej rozrywki z kosmosu Agent Strachu ląduje na górnej półce.
Z kolei w wadze lekkiej kategorii magia i zjawiska paranormalne świetnie prezentuje się pierwszy tom Broma. Ten komiks stworzyła Unka Odya i jest to jej debiutancki album. To także debiut Wydawnictwa 23, którego celem jest prezentacja komiksów z dziwnej Polski. Brom to akurat nie Polska dziwna, a metafizyczna, bogata w strzygi, konie wodne i wilkołaki. To taka Prawdziwa Krew dla młodzieży, dziejąca się w Kartuzach i Gdańsku. Komiks napisany jest szalenie konsekwentnie i profesjonalnie – autorka odpowiednio dozuje napięcie, które potęguje pomysł ukazania przebiegu wydarzeń z perspektywy kilkorga bohaterów. A są nimi dzieciaki, które zamiast zajmować się tym, czym dzieciaki zajmują się na co dzień, muszą stawiać czoła niecodziennym zjawiskom. Obyczaj miesza się z magią w idealnych proporcjach. W polskim kinie aktorzy często niewyraźnie mówią. W polskim komiksie artystyczne zapędy rysownika często powodują, że ucieka gdzieś czytelność a bohaterowie na każdym kadrze wyglądają inaczej. W Bromie tego nie ma, wszystko jest wyraźne. Rysunki od pierwszej do ostatniej planszy są jednolite, precyzyjne i konkretne. To w pełni profesjonalna robota. Unka Odya jednak też pozwala sobie na ekscesy, chociażby w postaci poukrywanych na wielu planszach wybitnie narysowanych kadrów, które jednak nie wpływają na wspomnianą wcześniej jednolitość. Świetny debiut. Polecam uwadze.
Lata temu ukazał się w Polsce Logikomiks, teraz czas na Neurokomiks. Debiutancka pozycja wydawnictwa Marginesy stworzona przez Hanę Roš i Matteo Farinellego – naukowców na co dzień zajmujących się badaniem mózgu to album, który stanowi świetne wprowadzenie w tematykę neurologiczną i na pewno może stanowić znakomitą pomoc dla studentów, jak również dla laików zainteresowanych tematem. Nie jest to jednak komiks odkrywczy czy zachwycający formą. Punkt wyjścia? Główny bohater trafia do lasu neutronów. Nie wie gdzie jest, nie ma pojęcia co się dzieje. Lecz wnet pojawiają się znani naukowcy, mistrzowie neuroanatomii, którzy wszystko mu referują. Szkoda, że autorzy zdecydowali się na najbardziej oczywisty pomysł przedstawienia zagadnień z zakresu działania mózgu. Ale z drugiej strony nie należy winić naukowca za brak oryginalnego podejścia, a raczej docenić za wykorzystanie nowego środka przekazu. Sądzę, że dla znawców tematyki Neurokomiks będzie co najmniej znakomitą ciekawostką, dla osób zainteresowanych tematem – świetną pigułą, zbierającą najważniejsze informacje z zakresu badań nad mózgiem, a dla kompletnych laików – czymś, co może wciągnąć ich w świat neuronów, emocji i pamięci. Neurokomiks jest elegancko wydany, posiada dobrze zaprojektowaną okładkę i czarno-białe solidnie narysowane wnętrze. Debiut uznaję za udany.