Chełm wprowadza organizacyjny bon oświatowy. Z przeprowadzonego niedawno audytu wynika, iż miasto boryka się z ogromnymi problemami finansowymi, ponieważ wydawało na bieżące potrzeby i inwestycje więcej niż pozwalały na to dochody. Dlatego ratusz zdecydował się na wprowadzenie rozwiązania, którego celem jest standaryzacja zatrudnienia, pozwalająca między innymi dyrektorom szkół na pełną autonomię w zakresie kierowania placówką.
– Oświata to połowa wydatków miasta. Bez jej ruszenia miasto nie wyjdzie z problemów finansowych. – powiedział Mariusz Gołaszewski, prezes zarządu spółki Aesco Group, która przeprowadziła audyt. – Musimy najpierw zacząć od oświaty i tu poczynić bardzo duże oszczędności, a potem szukać oszczędności w pozostałych kategoriach, w których suma wydatków jest mniejsza.
– Bon oświatowy skupia się przede wszystkim na przeliczeniu środków finansowych, idących za konkretnym uczniem – wyjaśnia Dorota Cieślik, dyrektor Departamentu Edukacji i Sportu Urzędu Miasta w Chełmie. – Zaś bon organizacyjny, w którego kierunku my zmierzamy, to rozwiązanie skupiające się na uczniu, a sfera finansowa w nim jest drugorzędna. Przełożone jest to na racjonalizację zatrudnienia nauczyciela, czyli uczeń generuje konkretną liczbę godzin, które są przyporządkowane do nauczyciela, co ostatecznie przekłada się na etat. Bon organizacyjny, który przyjęliśmy, to rozwiązanie porządkujące formy związane z liczebnością kadry, jaka jest niezbędna do realizacji w pełni zadań oświatowych przez daną szkołę. Odnosi się zarówno do etatów nauczycielskich, jak i etatów administracji czy obsługi. To dyrektor placówki, widząc możliwości i potrzeby szkoły, decyduje czy dane stanowisko będzie realizowane w układzie pełnowymiarowym czy w jakiejś części etatu. Obecnie jesteśmy na etapie planowania – dodaje Dorota Cieślik.
– Chcemy unormować sposób zarządzania szkołami, żeby można było w jakiś sposób, nie tyle zaoszczędzić, co usystematyzować sytuację w chełmskiej oświacie – dodaje wiceprezydent Chełma, Andrzej Kosiniec.
– Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że wszystko jest w porządku. Nauczyciele na razie jeszcze nie wypowiadają się na ten temat, bo do nich ta informacja jeszcze tak naprawdę do końca nie dotarła. Każdy patrzy przede wszystkim na swój etat i na własne godziny dydaktyczne. Ale tak naprawdę ten problem wróci we wrześniu – uważa Ewa Suchań, prezes Oddziału Powiatowego Związku Nauczycielstwa Polskiego w Chełmie. – W tej chwili, na podstawie arkuszy organizacyjnych, które dostaliśmy, trudno stwierdzić, ilu nauczycieli jest do zwolnienia.
– Rok szkolny 2019-2020 będzie specyficzny. W szkołach średnich będziemy mieli podwójny nabór do klas pierwszych, bowiem idą do nich zarówno uczniowie trzecich klas gimnazjów, jak i ósmych klas podstawówek. To rok, który jest okresem szans na zatrudnienie tych nauczycieli, którzy tracą etaty lub ich część – stwierdza Dorota Cieślik.
– Proszę pamiętać, że nauczyciele, którzy utraca pracę, nie zawsze mają kwalifikację na przejście do szkoły średniej. Mówienie, że nauczyciele przejdą do tych placówek, jest tak naprawdę utopią – odpowiada Ewa Suchań.
Ruch kadrowy w placówkach oświatowych trwa do końca maja. To wtedy dowiemy się, dla ilu nauczycieli zabraknie miejsc pracy. Jak podkreśla Ewa Suchań, najwięcej zwolnień szykuje się w placówkach, które do tej pory były zespołami szkół.
KraJ / opr. ToMa
Fot. archiwum