Fala kulminacyjna na Wiśle przechodzi przez Lubelszczyznę. Dotarła do powiatu puławskiego, gdzie stan alarmowy przekroczony jest o metr. Na razie jest jednak bezpiecznie – uspokajają służby odpowiedzialne za stan urządzeń hydrotechnicznych.
Wracają wspomnienia sprzed lat
Obecnie najwyższa woda znajduje się na wysokości Janowca – to między innymi tam w 2010 roku doszło do przerwania wału przeciwpowodziowego. Zalanych zostało wiele gospodarstw. Przy okazji kolejnego stanu alarmowego wspomnienia sprzed 9 lat wracają, choć tym razem mieszkańcy czują się zdecydowanie bardziej bezpieczni.
– Przeżyłam powódź, to potworne uczucie, zostaje do dzisiaj. Komunikaty uspokajają, chociaż wtedy też byliśmy pewni, że u nas nie będzie tak źle – wspominają mieszkańcy. – W 2010 roku u mnie w domu było 1,5 metra wody albo i więcej. Z siostrą i tatą koczowaliśmy w stodole, mamę wywieźliśmy do jej siostry. Przeżyliśmy, a dziś jest spokój.
Służby pracują i obserwują
– Twierdzimy, że sytuacja jest bezpieczna, ale nigdy nie wiadomo co się wydarzy – mówi Jan Gędek, wójt gminy Janowiec. – W Brześcach-Kolonii zawsze są podsiąki. Przy każdej wodzie jest akcja strażaków. Wczoraj i dzisiaj strażacy układali tam worki i zabezpieczali wybicia z ziemi. Sporo wody już jest na polach. W rowie odprowadzającym też jest stan wysoki. Jesteśmy kilka dni po stanie alarmowym. Wody jest coraz więcej i to jest naturalne zjawisko.
– Wprowadzony jest stan alarmowy to niebezpieczna sytuacja ze względu, że woda będzie się długo utrzymywała – mówi brygadier Krzysztof Morawski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Puławach. – Musimy być stale czujni, wprowadzone są patrole i obserwacje obwałowań i urządzeń, które się w nich znajdują, jak śluzy. Mieliśmy jeden drobny przeciek w okolicach Parchatki, który został szybko dostrzeżony. Na jednym z przepustów wałowych klapa nie została domknięta. Trudno w tej chwili mówić jaka była przyczyna – najprawdopodobniej były to jakieś zanieczyszczenia, jednakże zostało to uszczelnione przy użyciu sił i środków spółki Wody Polskie. Nasze doświadczenia z poprzednich powodzi wskazują na to, że mamy w tej chwili naprawdę stabilną sytuację. Nic nie wskazuje na zagrożenie, które mogłoby wystąpić poprzez jakieś uszkodzenia konstrukcji hydrotechnicznych.
Wracają deszcze
– Nie obserwujemy słabych miejsc – wały są w dobrym stanie technicznym – tłumaczy zastępca prezesa Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie ds. ochrony przed powodzią i suszą Krzysztof Woś. – Wszystko wskazuje, że z tą powodzią sobie poradziliśmy, ale cały czas jesteśmy skupieni na tym, co będzie się działo w najbliższych dniach. Prognozowany jest powrót opadów w okolicach południowej Polski: woj. małopolskie, podkarpackie i lubelskie, czyli obszary, przez które przeszła fala.
Tysiące osób pomaga i czuwa
– Jesteśmy w pełni przygotowali do ewentualnych działań przeciwpowodziowych i ratowniczych – zapewnia zastępca lubelskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej brygadier, Szczepan Goławski. – 1600 funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej, siły i środki Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego 314 jednostek, 3 tysiące ratowników gotowych, by w każdej chwili podjąć różnego rodzaju działania ratownicze i wspomagające. W porozumieniu z Wodami Polskimi prowadzimy bieżący monitoring wałów wzdłuż całej granicy województwa lubelskiego. Sytuacja jest pod kontrolą, nie notujemy dużej liczby interwencji związanych z przepływającą wodą.
Dokładnie 20 razy interweniowali strażacy w tego typu przypadkach. Były to jednak drobne zdarzenia nie zagrażające bezpieczeństwu mieszkańców.
Fala kulminacyjna w nocy powinna dotrzeć do Dęblina i Stężycy. Potem stan wody na lubelskim odcinki Wisły ma opadać.
ŁuG
Fot. Łukasz Grabczak
Czytaj też:
RCB: nadchodząca fala wezbraniowa na Wiśle może się spłaszczyć
Lubelskie: alarm powodziowy w 4 powiatach