„Jasna Góra Lubelszczyzny”, czyli Radecznica, obchodzi podwójny jubileusz – 100-lecie powrotu zakonników do Radecznicy i 355. rocznicę objawień św. Antoniego. Podczas uroczystości rocznicowych w sanktuarium przypomniano burzliwą historię klasztoru bernardynów, który był dwukrotnie kasowany, a zakonnicy poddawani represjom.
Przywołano także początki kultu świętego Antoniego. – Wszytko zaczęło się 8 maja 1664 roku, kiedy Szymon Tkacz spotkał św. Antoniego – mówi brat z klasztoru w Radecznicy, Damian Bobel. – Największy kult św. Antoniego trwał w XIX wieku, do powstania styczniowego. Przybywało tu bardzo dużo pielgrzymów. Jednak zakonnicy po powstaniu doznali represji za działalność patriotyczną. Bowiem wielu z nich było kapelanami wojskowymi w polskich oddziałach, udzielali schronienia powstańcom. Władze carskie skasowały klasztor i osadziły tutaj duchownych początkowo greckokatolickich, a następnie prawosławnych. Siostry prawosławne były tu do 1915 roku.
– Prowadzone w Radecznicy działania o charakterze religijnym były także powiązane z wymiarami: kulturalnym oraz społecznym, a później i bardzo wyraźnym akcentem patriotycznym. To wszystko się razem połączyło i potem przeplatało się między sobą. Aktywność patriotyczna doprowadziła do tego, że wszyscy tutejsi ojcowie z powodu zaangażowania w działalność podziemną Armii Krajowej zostali w 1950 roku aresztowani przez władze komunistyczne – opowiada biskup zamojsko-lubaczowski Marian Rojek.
– Każdy klasztor bernardynów ma wątek patriotyczny. Radecznica to nie jest odosobniony ośrodek. W naszych szeregach pojawiali się bardzo wybitni piewcy słowa Bożego w relacji do ojczyzny. I kiedy ojczyzna była szarpana, do końca bronili wolności. Klasztor przyjął Żołnierzy Niezłomnych i nasi ojcowie trafili za to do więzienia. I nie było to takie zwykłe więzienie. Siedzieli między innymi na Zamku Lubelskim. Kiedy ówczesny ojciec prowincjał Bronisław Szepelak wrócił z komunistycznego uwięzienia, nie nadawał się już do posługi jako ksiądz. Został po prostu psychicznie „rozłożony” – mówi ojciec Krystian Olszewski, gwardian klasztoru i proboszcz parafii pw. Antoniego Padewskiego w Radecznicy.
– Radecznica kojarzyła się zwykle ze szpitalem. Było to skutkiem represji komunistycznych. W ich wyniku zamieniono budynki klasztorne na sale szpitalne. Odzyskiwano je stopniowo dopiero od lat 60. Jest w związku z tym taka anegdota, opowiadająca o tym, że jeden z ojców, który miał zakonne imię Anioł, wysłał do prowincjała telegram o treści: „Odzyskałem prawe skrzydło. Anioł” – dodaje brat Damian Bobel.
Na uroczystościach obecny był też metropolita lwowski obrządku łacińskiego, ks. abp Mieczysław Mokrzycki. – Ojcowie bernardyni nie tylko głosili dobrą nowinę, ale przede wszystkim byli blisko ludzi poprzez szkolnictwo czy troskę medyczną. Uczyli miłości do Boga, do drugiego człowieka i do ojczyzny. I za to jesteśmy im bardzo wdzięczni – stwierdził arcybiskup Mokrzycki.
Bernardyni są związani z Lwowem przez postać zakonnika świętego Jana z Dukli – patrona ziemi lwowskiej. Tam przebywali po wygnaniu z Radecznicy. Obecnie na terenie archidiecezji lwowskiej są cztery bernardyńskie klasztory.
AlF / opr. ToMa
Fot. Aleksandra Flis
CZYTAJ TAKŻE: 100-lecie powrotu zakonników do Radecznicy