Niewielka frekwencja w wyborach europejskich to efekt niskiej świadomości społecznej na temat zasad, którymi rządzi się Unia Europejska i Parlament Europejski – uważa prof. Andrzej Gil, politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który był gościem porannej rozmowy w Radiu Lublin.
– Jesteśmy społeczeństwem biernym, nie chcemy się angażować społecznie w żadnym wymiarze – mówił Andrzej Gil: – Wystarczy popatrzeć na przestrzeń, w której żyjemy: w mieście, dzielnicy, przy ulicy. Dlaczego więc nagle mamy się zmienić i pójść do urn wyborczych, szczególnie w wyborach, co do których nie mamy żadnego interesu w tym sensie, że wiedza przeciętnego Polaka o tym, co to jest Parlament Europejski, jaka toczy tam się gra i jaki jest w ogóle system władzy w Unii Europejskiej, jest żadna – to udowodnił pan Dobromir Sośnierz. Młode pokolenie, młodzi Europejczycy nie mają zielonego pojęcia o Europie. Niestety, jest to nasza cecha społeczna.
Estonia jako jeden z pierwszych krajów na świecie wprowadziła możliwość głosowania przez Internet.
– To małe państwo, gdzie mieszka niewiele ludzi i tam można to było zrobić – zaznaczył Andrzej Gil: – Natomiast Polska też nie jest za dużym państwem, ale jednak trochę większym. Przykład zawsze płynie z góry, od tych, którzy dają nam wszystkim pewne wzorce zachowań społecznych. One nie są takie pozytywne. Każdy wyciąga rękę po pieniądz. Ludzie nie rozumieją, nie wiedzą o co chodzi, więc się nie angażują. Jesteśmy zalewani propagandą. Nie mówię tylko o Polsce, a w ogóle o europejskiej przestrzeni medialnej. Kiedy człowiek słucha tej propagandy, ucieka gdzie pieprz rośnie. Nie dziwmy się więc temu, że do wyborów idzie 20-30%. To cud, że w ogóle tyle poszło.
– Jeżeli popatrzymy na te wszystkie czynniki, które wpływają na efekt wyborczy, to rzeczywiście wszelkie sondaże i przypuszczenia są trudne do zinterpretowania – mówił Andrzej Gil: – Jest wiele czynników zmiennych, ale wydaje mi się, że ta równowaga, którą czujemy intuicyjnie między Zjednoczoną Prawicą a Koalicją Europejską zostanie zachowana i te dwie koalicje będą miały gros głosów. Pozostaje tylko kwestia tych dużo mniejszych sił i wzajemnych proporcji między nimi. To są nowe byty polityczne, dla których jest to przygotowanie do wyborów jesiennych.
Zapytany o to, czy w ostatnich dniach kampanii może wydarzyć się coś, co odwróci w znaczący sposób jej losy, Andrzej Gil zaznaczył, że choć bywały już takie przypadki w przeszłości, tym razem raczej nie należy się tego spodziewać: – Te wybory nie są tak bardzo emocjonujące. Nie byłbym skłonny do stawiania tezy, że coś strasznego się wydarzy – mówił.
– Miejmy świadomość usytuowania Parlamentu Europejskiego w strukturze władzy. To element ozdobny. Właściwe decyzje zapadają w zupełnie innych gremiach – zaznaczył gość Radia Lublin: – Tam, gdzie one zapadają, żadnej demokracji nie ma. Ludzie intuicyjnie czują, że coś jest nie tak z Unią Europejską. Nie mają na nią żadnego wpływu. Są jakieś elity, które są poza kontrolą społeczną i podejmują decyzję i jest reszta, która ma je wykonywać. Mamy klasę próżniaczą, która sobie z tego świetnie żyje i mamy resztę, która na tę klasę próżniaczą pracuje. Ludzie to czują, dlatego nie ma ekscytacji.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w Polsce 26 maja.
ToNie (opr. DySzcz)
Fot. archiwum