61 zatrzymanych osób i 18 wyroków skazujących na 3 lata więzienia – to bilans wydarzeń, jakie 60 lat temu rozegrały się w Kraśniku Fabrycznym w województwie lubelskim. Powodem represji i wcześniejszych starć z oddziałem ZOMO było cofnięcie pozwolenia na budowę kościoła.
– Kraśnik Fabryczny jest bardzo dobrym przykładem, jak dążenie społeczeństwa do jak największego wymiaru wolności w warunkach Polski Ludowej zderzyło się z działaniami władz owej Polski Ludowej, która tę wolność chciała w maksymalny sposób ograniczyć dla swoich własnych celów – mówi dr Marcin Dąbrowski z Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie: – W tym wypadku chodziło o konflikt wokół problemu swobody wyznania. Jak wiemy, dla władz komunistycznych Kościół katolicki i religia katolicka były problemem. W Kraśniku Fabrycznym od zera budowano miasto. Nie było kościoła, więc zaczęto domagać się jego budowy. Wstępnie pozwolono budować, ale później władze zdały sobie sprawę, że tego typu zgód w skali kraju wydano za dużo na fali października’56, więc potem zaczęto przystopowywać wszystkie tego rodzaju inicjatywy i mnożyć różnego rodzaju proceduralne trudności biurokratyczne. I okazało się, że tego kościoła z różnych powodów nie można w Kraśniku Fabrycznym budować.
Oprócz biurokratycznych przeszkód wyprowadzono przeciwko mieszkańcom Kraśnika siły porządkowe.
– Ponieważ nie było w Kraśniku kościoła, ludzie zaczęli wykorzystywać krzyż stojący na skraju miasteczka – mówi Marcin Dąbrowski: – Ten krzyż postawiono w czerwcu 1957 roku, gdy władze zezwoliły na odprawienie jedynej wówczas uroczystości pierwszokomunijnej dla miejscowych dzieci. Ten krzyż pozostał i wokół niego mieszkańcy modlili się przy okazji różnego rodzaju nabożeństw. To trwało jakiś czas, do 1959 roku, kiedy mieszkańcy potajemnie zamienili dotychczasowy brzozowy krzyż na bardziej solidny, sosnowy. Potem wokół tego krzyża zaczęto urządzać prowizoryczną kapliczkę i władze zorientowały się, że jest to próba budowy świątyni tylnymi drzwiami, poza zgodą władz. Tego najwyraźniej się przestraszono i 26 czerwca, na polecenie miejscowych władz, na miejscu pojawił się architekt powiatowy w towarzystwie funkcjonariuszy milicji. Prowizoryczna kapliczka została ogrodzona, a funkcjonariusze zabrali kilka elementów tego drobnego wyposażenia – stąd się wziął bunt mieszkańców. Coraz więcej ludzi zaczęło się gromadzić pod posterunkiem. Zrobiło się z tego niecodzienne wydarzenie, a gdy dołączyli do tego robotnicy z zakończonej drugiej zmiany w pobliskiej Kraśnickiej Fabryce Wyrobów Metalowych, zrobiła się z tego duża „awantura”. Koło 23.00 nastąpił atak tego wzburzonego tłumu na posterunek milicji. Mniej więcej godzinę później, kilkanaście minut po północy, do działań przystąpił batalion ZOMO, który wcześniej władze sprowadziły z Lublina i który oczekiwał w Kraśniku Starym przy komendzie milicji na rozwój dalszych wypadków. Łącznie zatrzymano tej nocy 61 osób, rozpoczęto śledztwo, tymczasowo aresztowano 31 osób. Zapadło 18 wyroków pozbawienia wolności bez zawieszenia. Najwyższe wyroki opiewały na 3 lata pozbawienia wolności.
– Wydarzenia w Kraśniku Fabrycznym były bliźniaczo podobne do tego, co stało się rok później w Nowej Hucie – zaznacza Marcin Dąbrowski: – Władze nie chciały się zgodzić na budowę kościoła, na którą wstępnie wyrażono zgodę i doszło do brutalnych wydarzeń.
WB (opr. DySzcz)
Fot. www.krasnik.eu