W Chełmie powstanie jadłodajnia przeznaczona dla osób ubogich i bezdomnych. Miałaby się ona mieścić przy chełmskiej bazylice Narodzenia NMP, by osoby potrzebujące miały jak najlepszy dostęp do jadłodajni.
Realizacja przedsięwzięcia w tym miejscu ma jednak też swoje minusy. Głównym jest konieczność przystosowania obiektu do tego typu działalności. – Pochłonęłoby to znaczną część posiadanych przez nas środków – stwierdza inicjator przedsięwzięcia, Artur Juszczak z Chełmskiego Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych. – „Grzebiemy” jednak mocno w funduszach unijnych, aby znaleźć dofinansowanie. I mamy nadzieje, że jesteśmy na dobrej drodze. Jednak nabory wniosków są przeprowadzane albo pod koniec, albo na początku roku. Szukamy tam, gdzie nie będzie udziału własnego, ponieważ stowarzyszenie nie ma tylu środków, żeby je na ten wkład własny wyłożyć. A wiemy, że będą to naprawdę duże pieniądze, które trzeba będzie mądrze zagospodarować.
Pomysł założenia jadłodajni przy chełmskiej bazylice aktywnie wspiera proboszcz tamtejszej parafii, ks. Andrzej Sternik, który przez wiele lat pełnił posługę w Caritas. – Do domu, który prowadziłem, przyjeżdżały dzieci z ubogich rodzin, osoby niepełnosprawne, bezdomni. Widziałem, jak te dzieci, siadając do stołu, początkowo nie myślały o drugim człowieku, tylko zagarniały wszystko do siebie, żeby im nie zabrakło. Problem z tym, że wiele osób nie ma co jeść, wciąż istnieje. Może nawet o nim nie myślimy, bo, gdy wchodzimy do sklepu, widzimy pełne półki i dużo ludzi, więc wydaje nam się, że jest wszystko w porządku. Miałem takie przynaglenie wewnętrzne, żeby zająć się osobami potrzebującymi, zwłaszcza bezdomnymi – wyjaśnia ks. Sternik.
– Pracuję od wielu, wielu lat przy Chełmskim Stowarzyszeniu Inicjatyw Społecznych. W tym czasie obserwowałem, że ludzie potrzebują takich miejsc. Stąd pomysł na jadłodajnię. Naszym marzeniem jest, żeby to miejsce funkcjonowało codziennie. Życie koryguje wiele planów, ale mamy nadzieję, że to wyjdzie – stwierdza Artur Juszczak.
Odmienne zdanie na temat jadłodajni ma Agnieszka Panasiuk, kierownik Schroniska dla bezdomnych im. św. Brata Alberta w Chełmie. Uważa, że jest to pomoc niekoniecznie idąca w dobrym kierunku. – Przekonujemy osoby bezdomne, że na ulicy można mieszkać, żyć i to nie jest nic złego. A nikt z nas nie powinien mieszkać na ulicy i każdy z nas powinien włożyć choć trochę pracy w swoje życie i człowieczeństwo, a nie dostać wszystko na tacy. Pomoc to jest przede wszystkim skierowanie do placówek, które wiedzą jak pomagać, ale przede wszystkim to jest taka pomoc, gdzie my od tych ludzi wymagamy. Nikt z nas nie powinien nic dostawać za darmo, bo tak nie ma w życiu. Szczególnie w aspekcie bezdomności. Nie oznacza to, że ludziom nie powinniśmy w ogóle pomagać, ale winniśmy pomagać mądrze. Bowiem tylko taka pomoc niesie oczekiwane rezultaty.
– Codziennie do nas na plebanię dzwonią osoby po jedzenie. Średnio przychodzi tu od 5 do 10 osób dziennie. Są to najczęściej stali bywalcy, którzy wiedzą, że jakąś kanapkę u nas dostaną. Pieniędzy nie dajemy, ale gdy ktoś przychodzi prosić o chleb, nie można mu go odmówić – dodaje ks. Andrzej Sternik.
Docelowo jadłodajnia będzie także organizatorem śniadania wielkanocnego oraz kolacji wigilijnej. W tej chwili stowarzyszenie czeka na przyznanie środków na realizację tego przedsięwzięcia. Poszukiwani są także sponsorzy, którzy zadbaliby o tzw. „wkład do kotła” oraz wolontariusze, którzy zechcą włączyć się w przygotowanie i prowadzenie jadłodajni.
KraJ / opr. ToMa
Fot. pixabay.com