Liczba porzucanych zwierząt jest zastraszająca! Co roku w okresie wakacyjnym ludzie wyjeżdżający na urlop szukają szybkiego sposobu na pozbycie się pupila. Najprostszym dla nich wyjściem jest porzucenie zwierzęcia.
Pracownicy chełmskiego schroniska dla zwierząt załamują ręce. Nie ma już miejsc, a zgłoszeń wciąż przybywa. Jak informuje kierownik schroniska Mirosław Blacha, w tej chwili w placówce przebywa już 86 psów: – Jest to liczba, która uniemożliwia przyjęcie kolejnych, z tego względu, że są zwierzęta, które nie mogą przebywać z innymi, muszą być izolowane, są leczone. Są to psy porzucone. Nie można powiedzieć, że pies stał się bezdomny znikąd, bo każdy z nich miał właściciela. Zazwyczaj trafiają do nas psy z ulicy. Schronisko nie przyjmuje zwierząt od osób prywatnych.
– Jest okres wakacyjny i duże przepełnienie w schronisku – mówi Katarzyna Szynal, pracownik chełmskiego schroniska: – Nie mamy już właściwie miejsc na nowe psy, a jednak musimy je zabierać, jak chociażby wczorajszego psa z wypadku, któremu nie mogliśmy odmówić pomocy i miejsca. Bardzo dużo ludzi porzuca swoje psy, chcąc wyjechać na wakacje. Przyjeżdżają nawet do nas i pytają czy nie możemy tego psa przechować. Nie ma takiej możliwości. Są hotele dla psów, w których można zostawić swoje psy, aczkolwiek wiąże się to z kosztami, dlatego wiele ludzi wybiera okrutne, najprostsze rozwiązanie i te psy porzuca. My zabieramy je do schroniska.
– Jest to po prostu zachowanie niegodne, które nie powinno mieć miejsca. Zdarzają się przypadki wyrzucenia psa z auta. Ten pies poszukuje swojego właściciela, krąży wokół jezdni, a nadjeżdżający samochód robi mu krzywdę. Są to zwierzęta połamane, które wymagają leczenia i cierpią – mówi Mirosław Blacha.
Kiedy taki zwierzak trafia już do schroniska, najpierw objęty jest opieką weterynaryjną, a później przechodzi 14-dniową kwarantannę. Jest to czas, w którym właściciel ma możliwość odebrania zwierzęcia. Po tym czasie taki pies staje się podopiecznym schroniska i zaczyna proces przygotowania do adopcji.
– To nie jest tylko praca od godziny do godziny – mówi Katarzyna Szynal: – Wiadomo, musimy posprzątać boksy, nakarmić, wyczesać te psy, zadbać o ich podstawową pielęgnację. Dbamy też o to, żeby czuły się tu jak najbardziej kochane. Staramy się je przytulać. Te dzikie psy staramy się oswajać. Z agresywnymi psami staramy się pracować. Każdy pies to inny przypadek. Każdy ma inną przeszłość.
– Mamy sporo zwierząt, które u nas przebywają i mają marne szanse na adopcję – zaznacza Mirosław Blacha: – Zachęcam do odpowiedzialnej adopcji, bo każde z tych zwierząt jest skrzywdzone przez człowieka i jest do niego wycofane. Robimy wszystko, żeby to zwierzę było socjalizowane i żeby miało szansę na nowy dom.
Pomaganiem zwierzętom zajmuje się także Stowarzyszenie Chełmska Straż Ochrony Zwierząt, która otacza opieką wszystkie zwierzęta pokrzywdzone, porzucone i zagubione. Jak powiedział w rozmowie z Polskim Radiem Lublin Jarosław Kryszczuk, komendant Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt, stowarzyszenie zajmuje się także interwencjami: – Najczęściej to są psy na łańcuchach, bez wody, bez jedzenia. Mamy upał, temperatura dochodzi do 40 stopni, a psy stoją na tych łańcuchach pod gołym niebem, bez wody.
– Na interwencję musi jechać minimum dwóch inspektorów. Nigdy nie jeździmy pojedynczo – mówi Natalia Feszczuk, wiceprezes Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt: – Zajeżdżamy, pytamy czy możemy wejść i sprawdzić dobrostan zwierząt. Podchodzimy do takiego zwierzaka, patrzymy co jest źle, mówimy co trzeba poprawić, spisujemy protokół i za jakiś czas pojawiamy się z kontrolą. Jeżeli są jakieś zaniedbania, wzywamy policję, która nam asystuje. Kiedy interwencja wymaga zabranie zwierzaka, właściciel podpisuje zrzeczenie albo wniosek o odebranie takiego zwierzęcia. Trafia on pod naszą opiekę, do domu tymczasowego, chyba, że stan jest zły – wtedy trafia do kliniki. Dom tymczasowy przede wszystkim daje serce i miejsce. My zapewniamy całą resztę, czyli pożywienie, opiekę weterynaryjną i wszystkie akcesoria, które są potrzebne.
– Trafiają do mnie różne zwierzęta, głównie koty, ze względu na to, że mam już swoje psy – mówi Katarzyna Flis, wolontariusz i twórca Domu Tymczasowego Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt: – Te zwierzęta bardzo szybko otwierają się na swoich nowych opiekunów i bardzo szybko dają swoją miłość. To nie jest tak, że one przychodzą dzikie. Są naprawdę super. Uwielbiają dzieciaki. Świetnie się socjalizują z psami, mimo tego, że były przez nie pogonione.
Ostatnio pod opiekę Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt trafił nawet mały jeż. Maluch przebywa aktualnie w domu tymczasowym u pani Kasi. Na jesień prawdopodobnie wróci na wolność.
Zarówno schronisko, jak i Straż Ochrony Zwierząt apelują o adopcję, by każdy zwierzak miał szansę na kochający dom.
JKr (opr. DySzcz)
Fot. archiwum