Susza hydrologiczna dotyka coraz więcej obszarów Polski. To zjawisko powstaje na skutek znaczącego obniżenia się poziomu wód powierzchniowych i podziemnych. Powodem są między innymi zmiany klimatyczne.
Puławski Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa od 13 lat prowadzi monitoring suszy rolniczej.
– Ostatnio suszy nie było w roku 1980 – potwierdza profesor Andrzej Doroszewski z Zakładu Agrometeorologii i Zastosowań Informatyki IUNG w Puławach: – Mamy więc 39 kolejnych lat z suszą. Występuje ona przede wszystkim na terenie Niziny Szczecińskiej, w Wielkopolsce, na Kujawach oraz na Podlasiu. Tam mierzony jest deficyt wody wynoszący mniej więcej 250 mililitrów w skali okresu wegetacyjnego. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi opracowało projekt polegający na tym, że będzie wspierać małą retencję. W Instytucie przygotowujemy zasady udzielania pomocy dla rolników.
– Teraz praktycznie nie ma wiosny ani lata. Śnieg zginie i od razu są upały – mówi Marek Krzesicki, plantator truskawek: – Spadek wód gruntowych jest tak duży, że to wszystko potrzebuje opadów, których niestety brakuje. Bez nawadniania nic byśmy nie zrobili. Koszt nawadniania to ok. 10 tysięcy złotych. Zraszacze to następne 10 tysięcy. Nie liczę poboru prądu i wody.
– Konieczne są działania zapobiegawcze, które nas uniezależnią od braku wody, jak również od jej nadmiaru – mówi Dariusz Krzywiec z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli: – Tu potrzebne są pewne działania regulacyjne. Jeśli chodzi o doradztwo, planujemy na przykład powołanie stanowiska, które zajmie się doradztwem w zakresie zarządzania wodą, pomoże rolnikowi w dostosowaniu gospodarstwa tak, by było uniezależnione od czynnika wodnego.
– To problem zmian klimatycznych i pewnych działań, które zostały u nas wprowadzone w okresie powojennym – mówi Jan Jadczyszyn, adiunkt w Zakładzie Gleboznawstwa, Erozji i Ochrony Gruntów w Instytucie Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach: – Na szeroką skalę zrealizowano melioracje wodne, które w zasadzie służyły jako odwodnienia. Nie wystarczy budować zbiorników retencyjnych. One oczywiście są skuteczne, ale tylko lokalnie mogą poprawić sytuację bilansu wodnego. Powszechnym działaniem jest retencja w skali pola, czyli wprowadzanie konserwujących systemów uprawy, które zmniejszają te spływy powierzchniowe. Należy unikać też zabiegów agrotechnicznych, nawet takich powierzchniowych, typu bronowanie i talerzowanie, w okresach niedoboru wody. Bowiem zabiegi te dodatkowo przesuszają glebę. Na poziomie gospodarstwa mamy kilka rzeczy, które możemy wykorzystać, by ustrzec się albo złagodzić skutki suszy. Zwracamy przede wszystkim rolnikom uwagę na gospodarkę próchnicą, promujemy wapnowanie jako jeden z elementów tworzenia się takich agregatów, które miałyby za zadanie zatrzymywać wodę w glebie. Promujemy uprawy bezorkowe.
– Jest to szereg działań, które mogą być podejmowane na poziomie gospodarstwa, natomiast szerzej musi działać państwo. Gospodarkę wodną trzeba na pewno zaprojektować poprzez na przykład uwzględnienie tych elementów wodnych w procesach scaleniowych. Jeżeli następuje takie ponowne zagospodarowanie terenu, należałoby to włączyć do systemu planowania – dodaje Jan Jadczyszyn.
W sierpniu ma zostać uruchomiony nowy ministerialny program nawodnień w rolnictwie. Skorzystają na nim mieszkańcy gmin najbardziej poszkodowanych przez suszę w ostatnich latach. W jego tworzeniu uczestniczy Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach.
ŁuG (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com