W Państwowym Muzeum na Majdanku w Lublinie odbyły się obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. Uczniowie lubelskich szkół średnich mieli okazje obejrzeć film o obozie koncentracyjnym , oraz posłuchać opowieści tych, którzy przeżyli piekło Majdanka.
Józef Psiuk z Aleksandrowa koło Biłgoraja, trafił na Majdanek w wieku 5 lat, wraz ze swoja siostrą bliźniaczką i matką. Jak sam mówi, takie małe dzieci sporo zapamiętują. – Pamiętam, jak dusiłem się, kiedy wieźli nas w bydlęcym wagonie. Pamiętam też, gdy wszyscy – mężczyźni, kobiety i dzieci – czekali na strzyżenie. A później słynna łaźnia i pisk dzieci, bo puścili gorącą wodę na świeżo ostrzyżonych ludzi. A po minucie poleciała bardzo zimna woda i był kolejny pisk. Pamiętam też, gdy byliśmy na trzecim piętrze pryczy, ma już być apel. Moja matka patrzy na dół i mówi: „O, nie zniosę was, bo leży masa trupów, które spadły w nocy”.
Jak mówi kierownik Działu Edukacji Państwowego Muzeum na Majdanku, Jolanta Laskowska, spotkania ze świadkami historii to najlepszy sposób, aby opowiadać o tamtych czasach. – Czyli nie robić tego faktami, liczbami, datami, ale przywołując historię konkretnej osoby. I to przyciąga. Niestety świadkowie historii powoli odchodzą i zostają po nich pamiątki. Ale nawet jeśli będą one najlepsze, to tych osób nie zastąpią. Dlatego każdy ich przyjazd na spotkanie jest tak cenny.
– Co to jest głód? Wiemy wszyscy, że w obozie panował głód. Ale nie ma jakiejś definicji, że głód to jest to i to. A jak myśmy go odczuwali jako więźniowie? Głód to jest choroba. Pierwszy odruch to chce mi się jeść. Drugi odruch – chce mi się jeść, ale nic nie ma do jedzenia. A kiedy głód się nasila, człowiek nie potrafi w ogóle o niczym innym myśleć. A trzecią fazą głodu jest, gdy człowiek nie jest już zdolny do jedzenia. Jest na tyle fizycznie wyczerpany, że go ono nie interesuje. Nie może jeść ani pracować – opowiada Zdzisław Badio, który trafił na Majdanek w 1942 r.
– Nie zapomnę takiego obrazka, kiedy moja 8-letnia koleżanka wynosiła codziennie swoją matkę na apel, bowiem matka ciężką zachorowała. Ludzie widzieli to, ale nikt jej nie pomagał. Byłam tym strasznie oburzona. Dopiero później zrozumiałam, dlaczego nikt jej nie pomagał. Bo więźniowie byli chorzy i wynędzniali, nie tylko fizycznie, ale i moralnie. Była taka obojętność na wszystko, że człowiek nie miał już ludzkich odruchów – mówi Janina Mielniczuk, która jako dziecko została przetransportowana z Zamojszczyzny do obozu koncentracyjnego na Majdanku.
Uroczystości na terenie dawnego obozu koncentracyjnego na Majdanku zakończyły się złożeniem kwiatów i zapaleniem zniczy przy w hołdzie ofiarom nazistowskiego obozu przy Pomniku-Bramie na Majdanku.
JZoń / opr. ToMa
Fot. Mirosław Trembecki