Statystyki są zatrważające: co trzecie zgłoszenie na numer alarmowy 112 jest niezasadne. Do jednej z takich niepotrzebnych interwencji doszło na przykład minionej nocy.
– Dyżurny lubartowskiej komendy otrzymał zgłoszenie od dyspozytora Centrum Powiadamiania Ratunkowego, że na numer alarmowy zadzwonił mężczyzna, który miał uskarżać się na bóle w klatce piersiowej. Z uwagi na złą jakość połączenia i trudności w ustaleniu dokładnej lokalizacji mężczyzny, na miejsce został wysłany patrol policji – mówi oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lubartowie, sierżant sztabowy Ewelina Skorupska. – Funkcjonariusze zauważyli w miejscowości Pałecznica mężczyznę, który próbował zatrzymywać pojazdy na tak zwanego „stopa”. Jak się okazało, był to ten sam człowiek, który wcześniej zadzwonił na numer alarmowy 112. Znajdujący się pod widocznym wpływem alkoholu mężczyzna, oświadczył funkcjonariuszom, że nie potrzebuje pomocy medycznej. Zadzwonił na numer alarmowy, bo nie chciał wracać pieszo do domu, tylko żeby podwiozła go karetka pogotowia. 30-letni mieszkaniec gminy Niedźwiada za swoje nieodpowiedzialne zachowanie będzie wkrótce odpowiadał przed sądem.
Policja zamiast taksówki
– Często otrzymujemy zgłoszenia od osób nietrzeźwych, które chcą zamiast taksówki „wysłużyć się” policją, więc po prostu dzwonią na numer alarmowy z nadzieją, że zgłoszenie zostanie przyjęte. Często wchodzi też w grę zamawianie pizzy. Dzwonią również osoby z zaburzeniami i z jednym stałym żądaniem, na przykład żeby im przewietrzyć mieszkanie albo uciszyć piły motorowe, których nie ma. Wykonują telefony o 4.00, 5.00, 6.00 rano; nie ma dla nich znaczenia pora dnia ani nocy – opowiada jedna z operatorek numeru 112.
Niezasadne telefony utrudniają pomoc
– Obłożeni jesteśmy dodatkową robotą. Z chwilą, kiedy mamy poważne zgłoszenie, na przykład wypadku, w którym poszkodowanych jest kilka osób, tego typu telefony utrudniają pomoc. Zdarza się, że ludzie nie blokują swojego telefonu komórkowego i numer 112 wybiera im się przypadkowo w kieszeni. W słuchawce słyszymy więc po prostu kroki osób idących do pracy. I to są połączenia, które generują bardzo dużo zgłoszeń. A system jest tak skonstruowany, że musimy każdy dzwonek odebrać, nawet jeśli po numerze wiemy, że zgłoszenie jest najprawdopodobniej fałszywe. W ten sposób tracimy kilkanaście cennych sekund, jakie moglibyśmy poświęcić na poważne zagrożenie – tłumaczy inny operator numeru 112.
Na 112 dzwonią też dzieci
– Dziecko wybierze numer i jeśli słyszy po drugiej stronie: „halo, halo”, to tym bardziej będzie dzwoniło. Ono traktuje to jako zabawę, a w ten sposób utrudnia naszą pracę – mówi kolejna operatorka numeru alarmowego.
112 – numer tylko do sytuacji prawdziwego zagrożenia
– Na numer 112 należy zgłaszać wszystkie sytuacje zagrażające życiu, zdrowiu i mieniu; gdy przyjazd służb może zapobiec kradzieży czy utracie zdrowia lub życia. Dawniej, kiedy nie było takiego dostępu do telefonów, to mieszkaniec terenów wiejskich musiał zimą nałożyć buty i jakiś kożuch i przejść 5 kilometrów do telefonu. Musiał więc dobrze pomyśleć, czy jest taka konieczność. A teraz ludzie najpierw dzwonią a potem się zastanawiają – podsumowują operatorzy.
W okresie wakacyjnym operator może w ciągu 12 godzin odebrać nawet do 300 telefonów. Przypomnijmy, że za bezpodstawne wywołanie alarmu możemy zapłacić nawet 1,5 tysiąca.
LilKa / opr. ToMa
Fot. archiwum