Mariola Błasińska: Cud Lubelski trwa do dziś

001 559

Dzisiaj (04.07.2019) przypada 70. rocznica Cudu Lubelskiego. W 1949 roku tysiące wiernych stało w wielokilometrowych kolejkach do lubelskiej katedry, aby zobaczyć łzę, jaka pojawiła się na wizerunku Matki Boskiej. W rocznicę tych wydarzeń na rynku księgarskim ukazała się książka „Cud. W 1949 r. Lublin stał się Częstochową”. Z jej autorką – Mariolą Błasińską rozmawiał Wojciech Brakowiecki.

CZYTAJ: Gdy Lublin stał się Częstochową. Wszystko o Cudzie Lubelskim

– Ze wspomnień wynika, że cud nastąpił tuż po południowej mszy świętej, czyli około godziny 13.30. Bezpośrednim świadkiem pojawienia się łzy był Jerzy Cichocki, który podaje dokładnie godzinę 13.20. Wracał z miasta i zajrzał do katedry na krótką modlitwę. Trafił właśnie na ten moment, kiedy zauważono łzę na obrazie pod prawym okiem Matki Boskiej. Jest to fakt, któremu nie możemy zaprzeczyć – mówiła na antenie Polskiego Radio Lublin Mariola Błasińska.

– Całe miasto obiegła informacja, że w katedrze wydarzył się cud. Rzesze wiernych gromadziły się, by go zobaczyć. Przed świątynią ustawiały się kolejki. Raport z 10 lipca mówi o 40 tysiącach wiernych, którzy oczekiwali na wejście do katedry nawet kilkanaście godzin. Kolejka miała zaczynać się od mostu na Bystrzycy, przebiegać przez dzisiejszą al. Unii Lubelskiej, zawracać wokół Zamku Lubelskiego i przez Stare Miasto prowadzić do katedry (…) – tłumaczyła autorka.

– W świątyni pojawiała się komisja, w skład której weszły osoby konsekrowane oraz świeckie. Był to m.in. konserwator zabytków, chemik i malarka. Udało się odnaleźć protokoły, w których jednoznacznie stwierdzono obecność cieczy na obrazie. Nie było wówczas możliwości, by przeprowadzić rzetelne badania, które pozwoliłyby na rozpoznanie tej substancji. Żadna instytucja państwowa nie wzięłaby w tym udziału, a Kościół nie dysponował odpowiednim sprzętem – wyjaśniała.

– Uniesienie i łzy wzruszenia – takie emocje towarzyszyły wiernym przez kolejne dni i miesiące, a nawet lata. W kontekście Cudu Lubelskiego najgłośniejszym zdarzeniem jest uzdrowienie Heleny Kaźmierak, którą mąż przyniósł na rękach przed obraz w sierpniu 1950 roku. Kobieta była wycieńczona, nie była w stanie samodzielnie się poruszać (…). Cud trwa do dziś, bo przed obrazem mają miejsce uzdrowienia, nawrócenia, a na modlących się spływa wiele łask – podkreślała Błasińska.

– 70 lat temu osoby odwiedzające katedrę musiały liczyć się z konsekwencjami i represjami. Wówczas za udział we mszy świętej groziło więzienie. Ówczesna władza wysyłała w tłum wiernych swoich informatorów. Później odbywały się pojedyncze aresztowania. Ludzie przez lata przechowywali swoje wspomnienia oraz świadectwa. Co ciekawe, cały ruch pątniczy był wtedy organizowany oddolnie i nie kontrolowały go władze kościelne, ani tym bardziej świeckie – podsumowała Mariola Błasińska.

WB / opr. MatA

ZDJĘCIA: Promocja książki „Cud. W 1949 r. Lublin stał się Częstochową”, Lublin, 02.07.2019, Piotr Michalski

Exit mobile version