NIK: nie każdy strażak ochotnik może gasić pożar

Tylko 30% istniejących ochotniczych straży pożarnych jest w pełni przygotowanych do udziału w akcjach ratowniczych. Większość strażaków ochotników nie ma odpowiednich badań i przeszkolenia. Takie są wnioski z kontroli przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli. Raport opublikowano dziś (04.07.).

CZYTAJ TAKŻE: Jednostki OSP nie są przygotowane do udziału w akcjach ratunkowych? Znamy raport NIK

– Nasza kontrola wykazała, że nie wszyscy strażacy ochotnicy biorący udział w akcjach powinni się tam znaleźć. Byli bowiem tacy, którzy brali udział w akcji ratowniczo-gaśniczej, chociaż nie spełniali wszystkich wymaganych warunków. Najczęściej lekceważono obowiązek dotyczący badań lekarskich i podstawowego przeszkolenia pożarniczego – informuje Ksenia Maćczak, rzecznik NIK.

Zastrzeżenia w tym zakresie były również do jednostek istniejących na terenie województwa lubelskiego. – Jeśli chodzi o tematykę związaną bezpośrednio z przygotowaniem strażaków do akcji pożarniczych, to zgodnie z ustawą o ochronie przeciwpożarowej zostało to przypisane Państwowej Straży Pożarnej. To ona odpowiada za szkolenie i przygotowanie strażaków ochotników do rożnego rodzaju akcji ratowniczych – stwierdza Marian Starownik, prezes Oddziału Wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP w Lublinie.

– Spośród ponad 1700 jednostek OSP w województwie lubelskim, do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego włączonych jest 314. Zrzeszonych w nich jest ponad 5500 strażaków, w pełni przygotowanych do udziału w akcjach ratowniczych. Posiadają oni odpowiedni poziom wyszkolenia i wyekwipowania. To jest bardzo pokaźna liczba – informuje brygadier Michał Badach z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. – Tych badań i szkoleń nie muszą przejść oczywiście wszyscy członkowie ochotniczych straży pożarnych. Musi po prostu być ich odpowiednia liczba do prowadzenia działań. Ale są też przecież w straży członkowie wspierający czy honorowi. Nie wszyscy muszą zajmować się działaniami ratowniczymi.

Jednak wszyscy biorący udział w akcji bezpośredniej muszą mieć przeszkolenia i badania. Jeśli ktoś, pomimo ich braku, chce wyruszyć gasić ogień, naraża nie tylko siebie, ale i zarząd danej OSP. – Za takie działanie odpowiedzialność ponoszą komendant i prezes odpowiedniej ochotniczej straży pożarnej. Nie mają oni prawa dopuścić takiej osoby do akcji pożarniczych. W każdej OSP jest wykaz strażaków, którzy są przeszkoleni i mogą brać udział w akcjach. My tego pilnujemy – deklaruje Marian Starownik. – Ale życie jest życiem i czasem te przepisy są łamane – dodaje.

Jednym z negatywnych przykładów wskazanych przez NIK jest OSP w Pilaszkowiczach-Bazarze w gminie Rybczewice. – To były sporadyczne przypadki. Poza tym ci strażacy nie uczestniczyli bezpośrednio w gaszeniu pożaru – mówi sekretarz gminy Rybczewice, Renata Trała. – Kontrola NIK-u obejmowała lata 2014-2017. Opisywane w raporcie sytuacje miały miejsce  po jednej w każdym z tych lat. Czyli na 30 wyjazdów jednostek, do których średnio dochodzi w roku, nieprawidłowości stwierdzono tylko w jednym. W każdym przypadku wynikały one z wyższej konieczności: ratowania życia, zdrowia i mienia ludzi. W przypadku gdy w czasie suszy pali się zboże rosnące niedaleko budynków, a Państwowa Straż Pożarna może przyjechać po 20 minutach, osoba, która od wielu lat jest strażakiem, wyjechała do akcji. Natomiast w jej przypadku przerwa w aktualizacji koniecznych badań wynosiła co najwyżej kilka tygodni. Poza tym strażak bez odpowiedniego przeszkolenia czy ważnych badań nigdy nie bierze udziału w działaniach ściśle gaśniczych. Osoba taka w czasie akcji podaje sprzęt z wozu pożarniczego.

Zastrzeżenia budziły też dwie OSP z gminy Goraj w powiecie biłgorajskim.

CZYTAJ TAKŻE: OSP w gminie Goraj pod lupą NIK-u

Wnioski pokontrolne NIK dotyczyły również finansowania ochotniczych straży pożarnych czy używania samochodów specjalistycznych. Cały raport można znaleźć TUTAJ.

JZoń / opr. ToMa

Fot. archiwum

Exit mobile version