Po kryzysie komunikacyjnym w Lublinie: co z rekompensatami?

kryzys

Przed tygodniem Lublin doświadczył komunikacyjnego kryzysu. Z dnia na dzień, a właściwie z godziny na godzinę, kursować przestały autobusy jednego z przewoźników świadczących usługi na rzecz Zarządu Transportu Miejskiego w Lublinie. Chociaż po ulicach miasta poruszała się nadal zdecydowana większość pojazdów w czerwono-biało-zielonych barwach, to nierzadko pasażerowie musieli na przystankach czekać na autobus danej linii 40 czy 60 minut, a nawet dłużej.

Pan Krzysztof, mieszkaniec Lublina, zaledwie trzy dni wcześniej nabył bilet miesięczny na wszystkie linie: – Wieczorem pojawiły się komunikaty, że nie będą realizowali kursów. Rano na stronie ZTM-u przeczytałem komunikat, że nie są realizowane kursy. Tylko, że rano nie było jeszcze wiadomo które to są dokładnie kursy i o której godzinie autobusy nie pojawią się na przystankach. Trzeba więc było jakoś sobie naprędce szykować dojazd do pracy. Nie było to łatwe. W moim przypadku dojazd do pracy to przejazd z przesiadką. Mając bilet, muszę iść pieszo albo płacić za rower miejski. Były sygnały, że ten przewoźnik ma jakieś kłopoty, ale nikt nie sądził, że z dnia na dzień przestaną realizować wszystkie kursy. Nie chodzi mi o zwrot kosztów całego 30-dniowego biletu, ale chociaż części – za te dni, gdzie mam posypany rozkład jazdy.

CZYTAJ: Drugi dzień utrudnień komunikacyjnych w Lublinie

CZYTAJ: ZTM załatał lukę komunikacyjną. Jest pełna obsada autobusów

– Tak naprawdę braki kursów miały miejsce w czwartek i piątek – mówi Monika Fisz z Zarządu Transportu Miejskiego w Lublinie: – Z racji tego, w jaki sposób firma Warbus poinformowała nas o zaprzestaniu świadczenia usług, nie było możliwości natychmiastowej reakcji i zrealizowania wszystkich kursów, które były zaplanowane dla tego przewoźnika. Było to 17 lipca w godzinach wieczornych. Dowiedzieliśmy się o tym z doniesień medialnych. Dopiero rano, gdy dotarliśmy do pracy, otrzymaliśmy maila datowanego na 17 lipca, ok. godziny 19.00, z informacją, że spółka Warbus nie będzie podejmowała tych przewozów od 18 lipca. Staraliśmy się jak najszerzej wysłać informację do pasażerów, jak najszybciej poinformować ich o tym, że będą trudności. W pierwszym dniu kryzysu uruchomiona została linia nr 30, żeby zapewnić obsługę miejscowości Smugi. Szybka reakcja pozwoliła na zapewnienie obsługi i zapewnienie ciągłości w komunikacji miejskiej. Jeśli chodzi o rekompensaty wypłacane dla pasażerów z racji tego, że był brak niektórych kursów na poszczególnych liniach, w obowiązujących przepisach – ustawie Prawo przewozowe – art. 18 literalnie wskazuje, że w przypadku gdy przewóz jest niemożliwy, to przewoźnik jest zobowiązany zapewnić bez dodatkowej opłaty przewóz podróżnych do miejsca przeznaczenia. Więc właściwą drogą w tym przypadku byłoby skierowanie pasażerów i wniosków wynikających z tytułu rekompensat, czy to za na przykład koszty za kurs taksówki – z tym roszczeniem należałoby się udać do przewoźnika.

– My, jako organizator, a nie przewoźnik, w przypadku, gdyby pasażerowie zwrócili się do firmy Warbus o rekompensatę, znając problemy finansowe firmy Warbus, możemy domniemać, że mieliby problem z rozpatrywaniem takich wniosków od pasażerów – zaznacza Monika Fisz: – W związku z tym, z uwagi na wyjątkową sytuację, Zarząd Transportu Miejskiego w Lublinie każdy wniosek złożony przez pasażera rozpatrzy w trybie indywidualnym. W uzasadnionych przypadkach dopuszczamy ewentualność zwrotu poniesionych kosztów z tego tytułu, z zastrzeżeniem, że jako gmina Lublin będziemy rościć tych rekompensat od przewoźnika. Decyzje o tym, czy będziemy zwracać koszty rekompensaty, będą podejmowane indywidualnie po dokładnym przeanalizowaniu.

DT (opr. DySzcz)

Fot. archiwum

Exit mobile version